Stowarzyszenie Stop Nieuczciwym Pracodawcom podsumowało pierwsze półrocze 2020 roku. Pandemia koronawirusa, która w kilka tygodni zmieniła prężnie rozwijający się i pełen przywilejów rynek pracownika, w niepewny przyszłości rynek pracodawcy, wywarła największe piętno na sytuacji.
– W ostatnich miesiącach odebraliśmy około 200 telefonów i maili od pracowników, którzy czują się poszkodowani przez swoich szefów, kierowników i menadżerów. Najwięcej spraw dotyczy zwolnień z pracy, które według zwolnionych są nieuzasadnione. Mnóstwo spraw dotyczy także braku wypłaty wynagrodzenia lub wypłacania pensji w nieregularnych transzach. W marcu i w kwietniu najwięcej problemów generowała turystyka i gastronomia. W czerwcu więcej zgłoszeń dotyczyło takich branż jak przemysł czy transport – mówi Małgorzata Marczulewska, prezes SSNP.
Choć obecnie obserwujemy powolne „odmrażanie” gospodarki, to nadzieje na to, że kryzys minął są według stowarzyszenia nieuzasadnione. – W ostatnich dwóch latach zajmowaliśmy się pojedynczymi sprawami dotyczącymi np. mobbingu czy konfliktów personalnych. Kiedy nastał lockdown i wiadomo już było, że gospodarka szybko nie wróci do stanu sprzed koronawiriusa to właściwie z dnia na dzień nasza skrzynka została zalana wiadomościami. Problemy zaczęły się już w marcu kiedy zgłaszały się do nas osoby pracujące w restauracjach i w hotelach, które nie otrzymywały wynagrodzenia na czas – mówi Małgorzata Marczulewska.
Zdarzały się zgłoszenia, że np. szef zamknął firmę i przestał odbierać telefon. Wiele spraw zostało skierowanych do prawników.
Teraz pracownicy SSNP zauważają zmianę w zgłoszeniach. Już w czerwcu telefonów od pracowników hoteli czy restauracji było mniej. To kwestia tego, że sezon się zaczął i wiele firm stara się jakoś funkcjonować, oceniają eksperci. Martwi ich za to sytuacja transportu. Pojawiło się wiele zgłoszeń od pracowników firm transportowych, którzy nie otrzymali pieniędzy. Pojawił się ostatnio także temat jednej z dużych firm przemysłu metalowego. – Zgłosiła się do nas grupa pracowników, którym powiedziano, że dostaną pieniądze, kiedy klient przeleje pieniądze za wykonanie kontaktu, który właśnie jest realizowany. Pracownicy byli zmartwieni, bo to oznacza kilka miesięcy bez wpłaty, a już mieli dwumiesięczne zaległości –mówi prezes Marczulewska.
Oficjalne statystyki dotyczące bezrobocia opublikowane zostały kilka dni temu. Wynika z nich, że 3 proc. Polaków aktywnych zawodowo straciło pracę, niecałe 5 proc. podjęło decyzję o zamknięciu firmy, a 20 proc. straciło część etatu lub część wynagrodzenia. W województwie zachodniopomorskim bezrobocie w maju 2020 było najwyższe od roku 2014. Wskaźnik ten przekroczył 7,7 proc. Rok wcześniej było to 7,1 proc. Porównując statystyki rok do roku – pracę w regionie straciło ponad 7,2 tysiąca osób.
Przy czym aktywny zawodowo człowiek nie zawsze idzie się zarejestrować do Urzędu Pracy, a częściej decyduje się na szybkie szukanie innej pracy. Chyba, że rzeczywiście czuje się pokrzywdzony aktem zwolnienia. Wtedy rozpoczyna batalię sądową i czas rozstrzygnięcia spędza na zasiłku.
Teraz pracownicy stowarzyszenia odbierają mniej wiadomości od pracowników zwalnianych dyscyplinarnie, ale więcej od tych, którym odmówiono urlopu na czas lub zaproponowano im nowe umowy z mocno obniżonym wynagrodzeniem. – Mamy nad czym pracować – podsumowuje prezes SSNP.
Czytaj też:
8 mln osób bez pracy. Gospodarka Hiszpanii się chwiejeCzytaj też:
BMW pośle na bruk 10 tys. pracowników