Gospodarka trzyma się dobrze

Gospodarka trzyma się dobrze

Siła Polskiej Gospodarki - raport wprost
Siła Polskiej Gospodarki - raport wprost Źródło:Wprost
Na razie wygląda na to, że krajowa gospodarka nie odczuła ostatnich turbulencji. Nie oznacza to jednak, że można tracić czujność.

Z deszczu pod rynnę – tak można w skrócie opisać sytuację polskiej gospodarki po pierwszym kwartale 2022 roku. Ledwo otrząsnęła się ze skutków pandemii COVID-19 i zaczęła wychodzić z dołka, a doszło do rosyjskiej agresji na Ukrainę. Wojna ponownie przyniosła problemy, z którymi Polska mierzyła się już w pandemii, ale dołożyła też szereg nowych. Inflacja, zakłócenie łańcuchów dostaw, rosnące ceny nośników energii – to wszystko jak najbardziej stanowi realne zagrożenie dla kondycji krajowej gospodarki.

Jak jednak udowodniły ostatnie dwa lata, mimo spadających na nią ciosów ta potrafiła dać odpór złej aurze i rozpędzić się naprawdę nieźle. Wzrost produktu krajowego brutto w 2021 roku wyniósł 5,9 proc. (GUS wstępnie szacował, że będzie to 5,7 proc.). Z jednej strony był to najwyższy wzrost od 14 lat, z drugiej – należy pamiętać, że nastąpił po naznaczonym pandemią roku 2020, więc tak silne odbicie nie może być traktowane jako nadzwyczajne.

Już wtedy, gdy GUS podawał dane podsumowujące ubiegły rok, przewidywano, że kolejny nie będzie tak dobry, a gospodarka lekko spowolni. Nikt jednak wtedy w swoich przewidywaniach nie zakładał wybuchu wojny, więc większość tych prognoz można wyrzucić do kosza.

Rosną koszty zaopatrzenia sklepów spożywczych

Na złość inflacji

Tak jak pod koniec roku 2021, tak i teraz największym zagrożeniem pozostaje inflacja. W marcu tego roku była już dwucyfrowa i wyniosła 11 proc. Na walkę z nią nie ma gotowej recepty. Rada Polityki Pieniężnej i Narodowy Bank Polski dokręcają śrubę, zwiększając raz po raz stopy procentowe, ale nawet mimo tych działań wyhamowania inflacji raczej szybko nie uświadczymy.

Ta presja inflacyjna rzeczywiście uciska polską gospodarkę, ale ta ma kilka filarów, na których stoi i które od lat pozwalają jej wyjść obronną ręką. Największym kołem zamachowym pozostaje przemysł – w 2021 roku wartość dodana brutto w tej gałęzi gospodarki wzrosła o 14,1 proc., a w samym marcu 2022 – o 17,3 proc. w ujęciu rocznym. A marzec był już pełnym „wojennym” miesiącem, gdy nastąpiły pierwsze różnego rodzaju utrudnienia na poziomie ogólnokrajowym. Lepsza kondycja przemysłu to też większy eksport – w 2021 roku Polska miała 4,3 mld zł nadwyżki w handlu zagranicznym. Wysyłaliśmy za granicę głównie sprzęt i urządzenia, ale swój udział w dodatnim saldzie wymiany handlowej miało też rolnictwo. Polska to przecież jeden z największych producentów jabłek, nabiału czy jaj w skali nie tylko Europy, ale i świata.

Eksportujemy również baterie (absolutny lider towarów sprzedawanych poza kraj, te powstające w Polsce trafiają do 98 krajów), samochody, katalizatory, meble, sprzęt AGD czy odbiorniki telewizyjne (drugie miejsce na eksportowej liście). Jednak nad tymi sukcesami zawisły pewne czarne chmury. Do wszystkich bardziej zaawansowanych towarów potrzebne są części, półprzewodniki, no i co oczywiste – surowce. Te w wyniku wojny szybko podrożały, a pod znakiem zapytania stanęła terminowość dostaw i zaczęły się gorączkowe próby znajdowania towarów z innych kierunków.

Tu nie ma złudzeń: z Mińskiem i Moskwą nikt nie będzie robił w Polsce interesów, choć spowoduje to utratę zysków. To w ogóle nowy element w polskiej przestrzeni publicznej: mało jest głosów kontestujących embarga czy planowane sankcje wobec Rosji, mimo że przekładają się bezpośrednio na gorsze wyniki finansowe i zamykają rynki zbytu. Niechęć do finansowania wojennej machiny Kremla bierze górę nad chęcią zarobienia.

Nie można jednak zapominać, że te kierunki wschodnie były dla Polski ważne. To z Białorusi sprowadzaliśmy mnóstwo drewna, które potem trafiało do firm meblarskich, nie wspominając o surowcach energetycznych z Rosji. Z kolei z Ukrainy do Polski trafiało sporo żelaza, stali. Dochodzi jeszcze wątek transportowania produktów z Chin do Europy. Wojna sprawiła, że narosły obawy o bezpieczeństwo na Nowym Jedwabnym Szlaku.

Na Dalekim Wschodzie pojawia się jeszcze jeden czynnik, dobrze już znany: pandemia. Chiny w reakcji na powrót zakażeń koronawirusem wśród obywateli sięgnęły po restrykcyjne obostrzenia, a te powodują przestoje w fabrykach. Jeżeli taka sytuacja potrwa dłużej, to nie można wykluczyć, że odczuje to rodzimy przemysł. Ten sam, który lada moment będzie musiał zmierzyć się z rosnącymi kosztami energii, bo zakręcenie kurka z gazem przez Rosję przełoży się na cały rynek. Prywatnych odbiorców ochronią taryfy, ale przedsiębiorcy będą musieli sobie jakoś poradzić. Trochę nihil novi, bo najbardziej energochłonne sektory od miesięcy borykają się z tymi problemami.

Rynek pracownika

Mimo mało sprzyjających warunków polska gospodarka dalej się rozwija, a przekłada się to także na sytuację pracowników. Po prostu dalej rosną płace w sektorze przedsiębiorstw. Według wyliczeń GUS w marcu 2022 były o 12,4 proc. wyższe niż rok wcześniej (choć tu warto pamiętać o czynniku inflacyjnym). To dobry znak, zarówno z perspektywy kondycji polskich biznesów, jak i siły negocjacyjnej pracowników w kraju. Ta druga rośnie jeszcze z jednego powodu – w kraju mamy wciąż rekordowo niskie bezrobocie, a w wielu branżach po prostu brakuje rąk do pracy. Bezpieczniej dać pracownikowi podwyżkę, niż nie tylko zaryzykować jego stratę, ale i przyprawić się o ból głowy przez poszukiwania następcy.

Ta lepsza pozycja pracowników na rynku, której towarzyszą wyższe płace, przekłada się na inny, ważny filar polskiej gospodarki – konsumpcję. Pieniędzy – choć nadjedzonych inflacją – jest więcej, a Polacy po zaciskaniu pasa w pandemii ruszyli na zakupy. Sprzedaż detaliczna w marcu 2022 była wyższa o 9,6 proc. niż rok wcześniej, a w porównaniu do lutego tego samego roku – o 1,4 proc. Kupowano przede wszystkim więcej odzieży, paliw oraz kosmetyków, farmaceutyków. Wpływ na to mogła mieć przede wszystkim chęć pomocy Ukraińcom trafiającym do Polski i tym broniącym swojego kraju. Wiele organizacji pomocowych podkreślało, że poza żywnością to m.in. produkty higieniczne są najbardziej potrzebne.

Co ciekawe, jeszcze w lutym sprzedaż ubrań... spadała. Nadal niska jest natomiast sprzedaż dóbr trwałych jak samochody (spadek o 9,3 proc.) czy AGD. Należy też pamiętać, że lepsze wyniki handlu wystąpiły w czasie, kiedy można już było mówić o spadku zasobności portfeli Polaków. A przynajmniej tych, którzy mają kredyty hipoteczne i z miesiąca na miesiąc płacą wyższe raty.

Ratunek dla handlu i nie tylko mogą przynieść uchodźcy z Ukrainy, których jest nad Wisłą już ponad trzy miliony. To ogromna grupa, której wpływ już odnotowano. Jak oceniali ekonomiści Credit Agricole, wspomniany wcześniej marcowy wzrost sprzedaży produktów pierwszej potrzeby, zwłaszcza odzieży, był wywołany właśnie pojawieniem się uchodźców. To daje nadzieję, że mimo inflacji i innych problemów handel może nie będzie rekordowo wysoki, ale utrzyma się na przyzwoitym poziomie.

Od agresji na Ukrainę minęły dwa miesiące i na razie nie wiadomo, jak dalej potoczy się wojna, dlatego też Polski Instytut Ekonomiczny przyjrzał się jeszcze jednej kwestii – zatrudniania imigrantów w kraju. Z badania PIE wynika, że prawie co trzecia firma ma plany związane z zatrudnianiem uchodźców, w tym gronie przeważają duże i średnie firmy, zajmujące się głównie produkcją przemysłową, budownictwem i usługami. Nie pominięto też roli kobiet, które pierwsze trafiły nad Wisłę po 24 lutego. PIE szacuje, że w trzy miesiące polskie firmy mogłyby zatrudnić około 253 tys. kobiet z Ukrainy. Ile z nich rzeczywiście znajdzie pracę? Czas pokaże, bo wydarzenia ostatnich tygodni udowodniły, że niczego nie można być pewnym.

Sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie i niewiele da się przewidzieć. Tak jest też w przypadku prognoz dla krajowej gospodarki. Na razie – widać to po wynikach z I kwartału – ta radzi sobie nie najgorzej i wiele wskazuje na to, że tak pozostanie. Z otwieraniem szampana trzeba się jednak wstrzymać.