Do Niemców w końcu coś dociera. Twardo obstawali przy swoim i co teraz?

Do Niemców w końcu coś dociera. Twardo obstawali przy swoim i co teraz?

Kopalnia węgla brunatnego w Niemczech
Kopalnia węgla brunatnego w Niemczech Źródło:Shutterstock / corlaffra
Kiedy po niemal jednoczesnej decyzji o odchodzeniu od węgla i atomu na rzecz gazu wielu mówiło, że energetyka naszych zachodnich sąsiadów tego nie wytrzyma, oni twardo obstawali przy swoim. Dziś muszą rewidować swoje plany. Ale to jeszcze bardziej może skomplikować i tak niełatwą kosztowo sytuację ich odbiorców końcowych, dla których kilowatogodzina już dziś kosztuje ok. 1,9 zł wobec niespełna 0,8 zł w Polsce, gdzie przecież energia elektryczna też tania nie jest.

Ukraiński artysta antyrosyjski Orest Luty w jednej z piosenek śpiewał, parodiując narrację Moskali, że Rosjan „w Donbasie niet”. Ale w przypadku rosyjskiego gazu w Niemczech nie będzie to parodia. Wydaje się, że Berlin – a przyszło mu to z trudem – zrozumiał, że projekt gazociągu Nord Stream 2 upadł nie na chwilę, ale na zawsze.

Wprawdzie szwajcarski sąd w Zugu zawiesił postępowanie upadłościowe Nord Stream 2 AG, czyli operatora rurociągu do września 2022 roku, ale to raczej tylko przedłużona agonia. Kura, której utnie się głowę, też jeszcze chwilę jest w stanie bez niej biegać po podwórku.

Wiadomo, że Niemcom zupełnie nie jest po drodze z całą tą wojną w Ukrainie, bo woleliby dalej robić swoje biznesy z Putinem bez względu na to, ilu ludzi zabił od 2014 roku na Donbasie czy w Syrii.

Źródło: Wprost