„Il n'est moustarde que à Dijon” („Nie ma innej musztardy niż diżońska”), mówi stare francuskie powiedzenie. A nawet bardzo stare, bo ten typ musztardy – wytwarzanej z charakterystycznej brązowej gorczycy Brassica juncea – powstaje od XIV w. Aż do teraz. W tym roku znalezienie jej we Francji graniczy z cudem. W tamtejszych sklepach na półkach stoi tylko jasnożółta musztarda Colman, sprowadzana z Anglii, oraz musztarda miodowa. Diżońskiej nie ma – i nie będzie prawdopodobnie do końca roku. Wojna na Ukrainie i susza w Kanadzie sprawiły, że kluczowych składników tej musztardy zwyczajnie zabrakło. A jako że Francuzi od wojny sprowadzają je z zagranicy zamiast samemu wytwarzać, to nagle nad Sekwaną i Loarą diżońską można dostać tylko spod lady.
To zresztą nie jedyny towar, który można opisywać retoryką rodem z PRL. Nagle kraje Zachodu stają przed problemami, które do tej pory wydawały się być cechą państw z gospodarką centralnie planowaną. Zaczyna brakować tak podstawowych produktów jak gaz, ropa, podzespoły do rowerów i samochodów, olej słonecznikowy czy paracetamol. W dodatku zapowiada się, że jesienią podobnych problemów będzie jeszcze więcej. Skąd one się biorą?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.