Kryzys energetyczny wywołany wojną na Ukrainie ożywił zainteresowanie energią jądrową. Zwolennicy mniejszych reaktorów nowej generacji twierdzą, że są bardziej wydajne, szybsze w budowie i mogą przyspieszyć odejście od paliw kopalnych.
Opracowywana przez amerykańskie firmy technologia małych reaktorów jądrowych ma zmniejszyć emisję dwutlenku węgla. Jest jednak poważny problem, na razie jedyną firmą, która sprzedaje paliwo, używane w takich reaktorach jest rosyjskie przedsiębiorstwo.
Brakuje uranu
Bez wiarygodnego źródła niskowzbogaconego uranu (HALEU) o wysokiej zawartości testów, którego potrzebują reaktory, deweloperzy obawiają się, że nie otrzymają zamówień na swoje zakłady. A bez zamówień potencjalni producenci paliwa raczej nie zdołają uruchomić komercyjnych łańcuchów dostaw, które zastąpią rosyjski uran.
Właśnie dlatego rząd USA pilnie stara się wykorzystać część swoich zapasów uranu przeznaczonego do broni, aby pomóc w paliwie nowych zaawansowanych reaktorów i pobudzić przemysł, który uważa za kluczowy dla krajów, aby osiągnąć globalne cele zerowej emisji netto.
Fakt, że Rosja ma monopol na HALEU, od dawna niepokoi Waszyngton, ale wojna na Ukrainie zmieniła grę, ponieważ ani rząd, ani firmy rozwijające nowe zaawansowane reaktory nie chcą polegać na Moskwie.
Sankcji nie ma
Chociaż żadne kraje zachodnie nie sankcjonowały Rosatomu na Ukrainie, głównie ze względu na jego znaczenie dla globalnego przemysłu jądrowego, amerykańsckie firmy energetyczne, jak X-energy i TerraPower, nie chcą być zależne od rosyjskiego łańcucha dostaw.
„Nie mieliśmy problemu z paliwem jeszcze kilka miesięcy temu” – powiedział Jeff Navin, dyrektor ds. zewnętrznych w TerraPower, którego prezesem jest miliarder Bill Gates. „Po inwazji na Ukrainę nie czuliśmy się komfortowo, robiąc interesy z Rosją”.
Czytaj też:
Ostrzeżenie Zełenskiego na forum Rady Europejskiej. „Rosja przygotowała już wszystko do przeprowadzenia tego ataku terrorystycznego”Czytaj też:
Elektrownię jądrową zbudują nam Amerykanie? BI: Sasin i Moskwa lecą do USA