– Pan Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju często sobie jakieś wycieczki pod adresem Narodowego Banku Polskiego robi. A to jest instytucja rządowa. Ale nie złapie mnie na tym, że ja robiłem kiedyś uwagi pod jego adresem i funkcjonowania PFR, a miałbym o czym robić uwagi. Mamy swoje zakresy i ich powinniśmy pilnować – powiedział w czwartek 5 października prezes NBP Adam Glapiński.
– Nie wiem, do czego pan prezes Glapiński się odnosi. Myślę, że zawsze wypowiadałem się pozytywnie. To, że komentuje sytuację gospodarczą, i to, że czasami zwracam uwagę, że dzieje się coś niepokojącego – a rzeczywiście w ostatnich tygodniach osłabienie złotego było niepokojące – to jest naturalne. To się nie odnosiło do krytyki decyzji niezależnej RPP, ale do tego, aby zwrócić uwagę na to, że byłoby dobrze, gdyby złoty był stabilny – powiedział na antenie TVN24 prezes PFR Paweł Borys, odnosząc się do słów szefa Narodowego Banku Polskiego.
Obniżka stóp procentowych zaskoczyła rynek
Paweł Borys przyznał jednak, że pierwsza po wakacyjnej przerwie obniżka stóp procentowych aż o 75 punktów bazowych wstrząsnęła rynkiem, gdyż jej wysokość zaskoczyła inwestorów.
– Decyzja o zmniejszeniu stóp procentowych o 75 punktów bazowych zaskoczyła inwestorów – powiedział. Szef PFR został zapytany o to, czy z perspektywy czasu uważa, że było to faktycznie zbyt odważny ruch ze strony RPP. – Teraz się wydaje, że nie. Skala spadku inflacji jest duża. Widać, że złoty w ostatnich tygodniach się umacnia i po dalszej obniżce o 25 punktów bazowych, złoty się umocnił – ocenił.
– Uważam, że RPP podejmowała dobre decyzje dotyczące tego, do jakiego poziomu wzrosły stopy procentowe i teraz związane z tym, że rozpoczęła cykl obniżek stóp procentowych. Ja uważam tak, jak prezes Glapiński, że inflacja do połowy przyszłego roku spadnie do poziomu 5 proc. Niektóre te decyzje zaskakiwały jednak inwestorów, co powodowało jednorazowe osłabienie złotego, ale jego kurs już się ustabilizował – dodał.
Ceny paliwa i jego brak
W ostatnich tygodniach dużo mówi się także o potencjalnym, przedwyborczym sterowaniu cenami paliw przez Orlen.
– Inflacja we wrześniu spadała we wszystkich jej elementach. W ujęciu miesiąc do miesiąca ceny od pięciu miesięcy nie rosną. W ubiegłym roku mieliśmy taką sytuację, że szok wywołany wojną doprowadził do wzrostu cen ropy naftowej do 120 dolarów za baryłkę. Wtedy wszystkie koncerny paliwowe bardzo mocno podniosły ceny. Polska, jak cała Europa jest importerem produktów gotowych – skomentował Paweł Borys.
– Ceny osiągnęły swój szczyt w czerwcu 2022 roku, a później zaczęły spadać. Gdy rząd wycofał obniżkę VAT-u na paliwa, to Orlen nie musiał w styczniu podnosić cen. W ostatnich dwóch tygodniach ceny ropy znów się załamały. W ciągu ostatniego tygodnia to jest prawie 15 proc., a biorąc pod uwagę umocnienie złotego, to jest prawie 17 proc. Wszystkie te prognozy, które mówiły, że zaraz po wyborach ceny paliw wzrosną, dziś są już nieaktualne – nie mają uzasadnienia – dodał szef PFR.
Szef Polskiego Funduszu Rozwoju został zapytany o to, czy jego zdaniem Orlen manipulował cenami paliw, aby nie podnosić ich na chwilę przed wyborami parlamentarnymi?
– Dopiero po wynikach Orlenu za trzeci albo czwarty kwartał zobaczymy, czy tam były jakieś nadzwyczajnie niskie marże, czy cały czas bardzo wysokie. Ja odbieram tę sytuację jako swojego rodzaju normalizację, bo koncerny paliwowe w zeszłym roku miały nadzwyczajne zyski – ocenił Paweł Borys.
Szef PFR odniósł się także do tajemniczych komunikatów na stacjach Orlenu. Chodzi o kartki dot. awarii dystrybutorów. Paweł Borys został zapytany, czy nie uważa, że w ten sposób koncern ukrawa braki paliwa?
– A czy widziała pani kiedyś, że jak zabrakło pieniędzy w bankomacie, to był komunikat „brak gotówki”? Mówimy o pojedynczych sytuacjach. Ja dużo jeżdżę i jeszcze nie widziałem takiego komunikatu – powiedział Paweł Borys.
Czytaj też:
RPP ponownie obniżyła stopy. Ekonomista ostrzega przed poważnymi konsekwencjamiCzytaj też:
Orlen odpowiada na zarzuty o braku paliwa