Nie będzie rozmów w "Budryku"

Nie będzie rozmów w "Budryku"

Dodano:   /  Zmieniono: 
W środę nie odbędą się rozmowy protestujących od 17 dni górników kopalni "Budryk" w Ornontowicach z zarządami kopalni oraz Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW).

Jak poinformował mediator w sporze, były senator i były wiceminister gospodarki, w przeszłości także dyrektor "Budryka" Jerzy Markowski, strona pracodawców zapowiedziała, że nie ma dla protestujących żadnej nowej oferty, dlatego poprosiła, by nie organizować tego dnia spotkania.

Markowski zapowiadał w poniedziałek, że zamierza zorganizować kolejną turę rozmów w środę - przed rozpoczęciem zapowiadanego przez związkowców protestu okupacyjnego na dole kopalni. Wobec stanowiska pracodawców mediator wskazał jednak, że nie ma teraz innej możliwości, niż czekać na zmianę stanowiska którejś ze stron.

Jako "bardzo przytomne zachowanie" Markowski określił wtorkową decyzję prezesa "Budryka" Piotra Bojarskiego, pełniącego jednocześnie funkcję kierownika ruchu zakładu, który zablokował możliwość zjazdu na dół kopalni grupy protestujących. Ocenił, że gdyby związkowcy rozpoczęli protest pod ziemią, sytuacja znacznie skomplikowałaby się.

Związkowcy oskarżają zarząd kopalni o niedopuszczanie do zjazdu na dół nawet tych górników, którzy odpowiadają za bezpieczeństwo kopalni. Zaprzecza temu jednak Wyższy Urząd Górniczy (WUG). Jego rzeczniczka, Edyta Tomaszewska, powiedziała PAP w środę, że tego dnia rano w czterech rejonach wydobywczych przebywało na dole dziewięć osób.

Rzeczniczka WUG potwierdziła natomiast, że kierownik ruchu zakładu nie wyraził zgody na zjazd na dół grupy protestujących. Jednak, według informacji nadzoru górniczego, osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo normalnie wykonują swoje obowiązki. Innego zdania są liderzy protestu.

"Od wczoraj, od godziny 22.30 nie zjeżdżają służby, które dotąd pracowały pod ziemią przy utrzymaniu kopalni, m.in. pompiarze, metaniarze czy ratownicy górniczy. Decyzją prezesa Bojarskiego zablokowano oba szyby zjazdowe kopalni - w Ornontowicach i Chudowie" - powiedział PAP szef związku "Kadra" w kopalni Grzegorz Bednarski.

Jak dodał, od tego czasu górnicy trzykrotnie próbowali zjeżdżać pod ziemię, jednak słyszeli od dyspozytora kopalni, że szyb jest zablokowany i maszyna wyciągowa nie może zostać uruchomiona.

"W ten sposób łamane są przepisy prawa górniczego. Uniemożliwiono bowiem dokonywanie ręcznych pomiarów np. stężeń gazu, a także pracę odwadniania, co może doprowadzić do podtopienia kopalni. Uznajemy też, że zarząd rozpoczął +dziki strajk+, uniemożliwiając pracę tym, którzy dotąd chcieli pracować przy zabezpieczeniu kopalni" - powiedział związkowiec.

Bojarski podkreślił że sytuacja dotycząca bezpieczeństwa kopalni jest, jak się wyraził "pod kontrolą". Nie powiedział jednak jednoznacznie, kto i na jakich zasadach zjeżdża na dół kopalni. "Po co protestujący mają zjeżdżać pod ziemię? Nie wiem co robią w kopalni i co zamierzają, nie mogę wykluczyć sabotażu z ich strony" - powiedział prezes "Budryka".

Zaznaczył też, że o planowanych na środę rozmowach dowiedział się z mediów. Pytany rano, czy zamierza wziąć w nich udział odpowiedział, że jeśli protestujący ustąpią ze swoich postulatów "można dogadać się w każdej chwili".

Strajk w zatrudniającej ponad 2,4 tys. osób kopalni "Budryk" w Ornontowicach (Śląskie) trwa od 17 dni. Według związkowców, okupację zakładu prowadzi rotacyjnie kilkuset górników. Dotychczasowe rozmowy nie doprowadziły do porozumienia.

W sobotę strony rozstały się po półtoragodzinnym spotkaniu. Prezes JSW Jarosław Zagórowski informował wówczas, że związkowcy zażądali m.in. jednorazowej wypłaty w wysokości 8,4 tys. zł. Ci mówili, że oczekują podwyżki 12 zł na dniówkę dla pracowników produkcji, z czego 5 zł mają już zagwarantowane. Taka podwyżka podniosłaby ich średnie wynagrodzenie o ok. 600 zł, zarabiali by po niej o 100 zł mniej od górników JSW.

Po zakończeniu piątkowych rozmów informowano, że strony doszły do porozumienia w części kwestii. Prezes JSW deklarował wówczas gotowość na podwyżki w "Budryku" w tym roku o ponad 17 proc., a w przyszłym na takie same jak w kopalniach JSW (prawdopodobnie ok. 8 proc.) plus dodatkowe środki na stopniowe wyrównanie dysproporcji między zakładami.

Zarząd "Budryka" uważa, że przedłużający się strajk może "w krótkim czasie doprowadzić dotąd dobrze prosperującą firmę na skraj bankructwa", ma też "negatywny wpływ na stan bezpieczeństwa" w kopalni. W tej sprawie w poniedziałek zawiadomione zostały w poniedziałek m.in. organa ścigania i nadzór górniczy.

Również Zagórowski mówił w sobotę, że odpowiedzialność za wszystkie straty powstałe w wyniku strajku ponosi strona związkowa - czyli organizujące protest związki "Kadra", "Sierpień 80" i Jedność Pracowników "Budryka". Związkowcy winą za przedłużający się strajk obarczają zarządy, oczekują na kolejne rozmowy.

ab, pap