Mniej związków - mniej radykalizmu
PO chce to zmienić. – Gdy podniesiemy próg reprezentatywności do 25-33 procent, będziemy mieć 3-4 związki – tłumaczy szef klubu parlamentarnego PO Zbigniew Chlebowski. Nad odpowiednią nowelizacją pracuje już śląski poseł PO, Jarosław Pięta. Pięta tłumaczy, że nowe przepisy zmuszą małe związki zawodowe do tworzenia większych bloków, dzięki czemu w przyszłości można bedzie uniknąć sytuacji, w której niewielkie związki zawodowe „przelicytowują się" w radykalizmie podczas negocjacji z pracodawcami.
Solidarność i OPZZ: to dobry pomysłCo ciekawe plany popierają również przedstawiciele największych centrali związkowych. – Trzeba zmienić przepisy, bo w Polsce jest kilkanaście tysięcy zarejestrowanych związków. Dogadanie się w konkretnej sprawie jest praktycznie niemożliwe – tłumaczy szef OPZZ Jan Guz. Liderowi związkowców nie podoba się również, że protesty niewielkich, radykalnych organizacji – takich jak np. Sierpień’80, odbijają się na wizerunku wszystkich związkowców. – Ludzie nastawiają się przeciw związkom, a nie o to chodzi – tłumaczy Guz.
Również szef „Solidarności" Janusz Śniadek mówi ciepło o projekcie, choć zaznacza, że próg 30-procentowej reprezentatywności jest jednak trochę zbyt wysoki. Generalnie jednak inicjatywa PO idzie jego zdaniem w dobrą stronę: - Taki krok jest w interesie dialogu społecznego, bo dziś mały związek może zablokować negocjacje – wyjaśnia Śniadek.Ten Sejm nie zmieni ustawy
Najprawdopodobniej na zmiany w prawie trzeba będzie jeszcze poczekać. – Musimy twardo stąpać po ziemi – studzi entuzjazm Chlebowski. - W tym sejmie zapleczem PiS jest „Solidarność", a SLD – OPZZ. Nie ma szans na głębokie zmiany w ustawie o związkach. Poza tym każdą ustawę ograniczającą prawa związkowe zawetuje prezydent – ocenia szef klubu PO.
"Gazeta Wyborcza", arb/bcz