Adamski przypomniał, że zostały tylko dwa tygodnie na znalezienie inwestora dla stoczni. "Jedynym rozsądnym wyjściem jest zwrócenie się do Unii Europejskiej o przedłużenie czasu na postępowanie upadłościowe" - powiedział. Dodał, że problem, który się pojawił, dotyczy nie tylko samych stoczni, ale też firm kooperujących, w tym zakładów Cegielskiego.
"Dziękujemy wszystkim ekipom rządowym, które skutecznie kopały grób dla polskiego przemysłu stoczniowego" - powiedział.
Adamski podkreślił, że związki zawodowe w tym zakładzie zachowywały spokój i odpowiedzialność przez cały czas prób prywatyzacji stoczni.
"+Sukces, sukces, sukces+ - słyszeliśmy w ostatnim czasie ze strony rządowej w wielu momentach działań dotyczących stoczni. Tymczasem okazuje się, że +wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły+" - powiedział Adamski.
"Jesteśmy zmartwieni tą sytuacją, tym bardziej, że przecież od początku nie było alternatywnego scenariusza. Program zwolnień monitorowanych, w tym program stypendialny dla wielu pracowników, już się skończył, dla większości skończy się w listopadzie. Wielu ze stoczniowców, zwłaszcza tych z bezpośredniej produkcji, polegało na słowach przedstawicieli katarskiej firmy mówiących o zatrudnieniu w Gdyni trzech tysięcy ludzi" - powiedział wiceprzewodniczący "S" w gdyńskiej stoczni Aleksander Kozicki.
Jak dodał Kozicki, dla niego oraz innych członków związku nie jest teraz ważne czy minister Aleksander Grad zostanie odwołany ze stanowiska. "Pracownicy stoczni muszą teraz podejmować ważkie dla nich samych decyzje" - powiedział Kozicki.
Zdaniem przewodniczącego OPZZ w gdyńskiej stoczni Jana Gumińskiego, sprawa katarskiego inwestora od początku była podejrzana. "Tak okrzyczano informację o znalezieniu inwestora, a okazuje się, że to była chyba propaganda przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. To było oszukanie pracowników stoczni w Gdyni i Szczecinie" - powiedział Gumiński.
Przewodniczący OPZZ w gdyńskim zakładzie dodał, że obawia się sytuacji, w której - w wyniku odstąpienia od umowy Katarczyków - stocznie w Gdyni i Szczecinie mogą zostać sprzedane "po kawałku". "To byłaby tragedia oznaczająca koniec produkcji stoczniowej. Najlepiej byłoby, gdyby znalazł się inwestor, który przejąłby stocznię w całości" - powiedział Gumiński.
Fundusz Stichting Particulier Fonds Greenrights w maju zdecydował się na zakup kluczowych aktywów stoczni Gdynia i Szczecin, a 17 czerwca otrzymał gwarancje arabskiego banku Qatar Islamic Bank. Zgodnie z ustaleniami, miał zapłacić za majątek stoczni ok. 400 mln zł: 287 mln zł za zakład w Gdyni i ponad 94 mln zł za zakład w Szczecinie.
Inwestor wpłacił wadium w wysokości 8 mln euro, a potem rozpoczął procedurę rejestracji w Polsce spółki, która miałaby zarządzać majątkiem obu stoczni. Spółka Polskie Stocznie została zarejestrowana przez warszawski sąd 21 lipca. Jej kapitał zakładowy wynosi 100 tys. zł, a jedynym udziałowcem jest Stichting Particulier Fonds Greenrights.
ND, PAP, arb