Jej zdaniem Parlament Europejski jest naturalnym sojusznikiem krajów, którym zależy na tym, aby budżet był jak największy. - Jeżeli podczas polskiej prezydencji zostaną ustalone listy grup roboczych z udziałem przedstawicieli PE, to późniejsze kraje prezydenckie nie będą mogły tak łatwo tego zmienić. Polska potrzebuje kolejnej perspektywy finansowej z dużym funduszem spójności, aby nadrobić swoje opóźnienie infrastrukturalne - uważa europosłanka, która jest głównym sprawozdawcą PE do spraw budżetu UE na rok 2011.
Polska - jako obecnie największy beneficjent funduszu spójności - jest wśród krajów sprzeciwiających się ograniczeniu wielkości przyszłego wieloletniego budżetu Unii. Premier Donald Tusk mówił w grudniu, że Polska oraz wiele innych krajów Unii Europejskiej nie może się zgodzić na taką filozofię, że kryzys finansów publicznych w wielu państwach UE ma oznaczać redukcję budżetu, osłabiającą politykę spójności. Tymczasem grupa pięciu państw wystąpiła - z inicjatywy Wielkiej Brytanii - z propozycją zamrożenia wydatków w nowym budżecie UE na poziomie budżetu rocznego z 2013 roku, ostatniego w obecnej perspektywie na lata 2007-2013.
Zamrożenie nie byłoby nominalne tylko realne, bo budżet ma rosnąć o poziom inflacji. Ale oznaczałoby redukcję, jeśli weźmie się pod uwagę wzrost PKB. Oprócz Wielkiej Brytanii za takim rozwiązaniem opowiedziały się Francja, Niemcy, Holandia i Finlandia.pap, ps