Na Białorusi będzie drożej

Na Białorusi będzie drożej

Dodano:   /  Zmieniono: 
Alaksandr Łukaszenka (fot. president.gov.by) 
Zapowiedź wzrostu cen i zmiany tych zasad gospodarki Białorusi, których koszt okazał się zbyt wysoki, a także żądanie zwiększenia udziału sektora prywatnego w PKB - takie głosy można było usłyszeć na spotkaniu białoruskiego rządu poświęconym sytuacji gospodarczej kraju w pierwszym półroczu.

Premier Michaił Miasnikowicz, wicepremier Siarhiej Rumas i minister gospodarki Mikałaj Snapkou mówili na posiedzeniu o problemach na rynku walutowym kraju, rosnącym długu zagranicznym i znacznie niższym od planowanego poziomie bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Miasnikowicz rozpoczął ocenę gospodarki od podkreślenia, że jej tempo wzrostu jest wysokie, wzrosły takie wskaźniki jak wydajność pracy, energoefektywność, i po raz pierwszy od wielu lat tempo wzrostu eksportu towarów przewyższyło tempo wzrostu importu. - Jednak wielu zadań nie udało się nam wypełnić - przyznał premier, cytowany przez państwową agencję BiełTA.

Szef rządu zapewnił, że dotychczasowe warunki wzrostu gospodarczego zmienią się. - Ci szefowie ministerstw i przedsiębiorstw, którzy liczą, tak jak w poprzednich latach, na zwiększanie popytu wewnętrznego, zwiększanie emisji pieniądza na kredytowanie, a także na ulgi i protekcjonizm państwowy, mylą się głęboko. Tych warunków już nie będzie. Koszt ich nadmiernego wykorzystywania jest zbyt wysoki - zapowiedział. Miasnikowicz wskazał przy tym, że w pierwszym półroczu co trzecie przedsiębiorstwo nie zwróciło długu budżetowi państwa.

Nie ma odwrotu od prywatyzacji?

Z kolei Snapkou ocenił, że jest konieczne, by udział sektora prywatnego w PKB kraju sięgnął do końca 2012 roku nie mniej niż 40 proc. PKB. A Rumas poinformował, że w maju bilans handlu zagranicznego Białorusi był dodatni i wyniósł 116 mln dolarów. Został on osiągnięty w warunkach dewaluacji i ograniczeń na rynku walutowym. W czerwcu wskaźnik ten obniżył się i znów był już ujemny. Władze spodziewają się, że w skali całego półrocza tempo wzrostu eksportu przekroczy tempo wzrostu importu. Niemniej, deficyt handlu zagranicznego wyniósł w pierwszym półroczu ponad 18 proc. w stosunku PKB.

Inwestycji zagranicznych brak

Snapkou ocenił, że niezadowalające są wysiłki w celu przyciągnięcia na Białoruś bezpośrednich inwestycji zagranicznych. - Na razie zbyt wcześnie jest sądzić, jaki będzie rezultat pod koniec roku, ale teraz suma tych inwestycji to około 2 mld dolarów. Nie zrównoważy ona naszego bilansu płatniczego - przyznał Snapkou. - Dług zagraniczny Białorusi może na koniec roku wynieść do 73 proc. PKB - dodał Rumas. Wskazał, że dług brutto od 2009 roku "wzrósł ponad dwukrotnie i w kwietniu tego roku po raz pierwszy przekroczył próg 55 procent", a taki wskaźnik dla niego wyznacza koncepcja bezpieczeństwa narodowego kraju. Przy takiej wielkości długu wzrosną koszty jego obsługi, które wyniosą w latach 2013-2014 ponad 3 mld dolarów. Rumas podkreślił, że ta kwota jest w przybliżeniu równa rezerwom walutowym kraju - obecnie wynoszą one ponad 4 mld dolarów.

Ceny pójdą w górę

Wicepremier zapowiedział też, że ceny na Białorusi będą doganiać ceny w krajach sąsiednich. - Dewaluacja rubla doprowadziła do wzrostu kosztów ponoszonych przez producentów krajowych. Niepewność polityki kursowej nie pozwala na osiągnięcie stabilnych warunków pracy. Zmusza do wliczania w ceny oczekiwań dewaluacyjnych i ryzyka związanego z ograniczeniami na rynku walutowym - przyznał. Według niego różnice w cenach produktów na Białorusi i w krajach sąsiednich będą bodźcem do "niezorganizowanego wywozu" białoruskich towarów, przede wszystkim spożywczych. - Prócz tego, ceny będą dążyć do poziomu cen na zewnętrznym obwodzie - przede wszystkim, do poziomu cen rosyjskich - wskazał wicepremier. Rumas dodał, że obecna wielość kursów obcych walut zmusza przedsiębiorstwa do zabiegów, których celem jest uniknięcie obowiązkowej sprzedaży części uzyskanych dewiz po - jak się wyraził - zaniżonym kursie Banku Narodowego. Rumas oficjalnie ogłosił przy tym czarnorynkowy kurs dolara, choć jak zauważają białoruskie portale internetowe, już nieco nieaktualny. - Mamy dzisiaj trzy kursy: Banku Narodowego - 5 tys. rubli, a w szarej strefie kurs gotówkowy - 6,2 tys. rubli za dolara i 6,8 tys. kurs bezgotówkowy - wyliczał wicepremier.

Wicepremier wskazał też, że dalsza indeksacja płac może być obciążeniem dla budżetu. - Kontynuacja tej polityki może doprowadzić do sytuacji, w której kolejna podwyżka płac w sferze budżetowej będzie wymagać znacznych środków - przyznał. Zapowiedział, że rząd musi w trzecim kwartale opracować decyzję, która uwzględni interesy i obywateli, i budżetu. Miasnikowicz oznajmił jednocześnie, że "trzeba zrobić wszystko, by realne dochody ludności w 2011 roku były na poziomie nie niższym niż w roku ubiegłym".

Kłopoty, kłopoty, kłopoty

Białoruś boryka się w ostatnich miesiącach z kryzysem walutowym, wysoką inflacją, wzrostem cen i spadkiem rezerw walutowych. Pod koniec maja przeprowadziła dewaluację o ponad 50 proc. białoruskiego rubla w stosunku do obcych walut. Opozycyjni ekonomiści upatrują przyczyny tych problemów w polityce gospodarczej ostatnich lat oraz w podwyżkach płac i świadczeń socjalnych pod koniec ubiegłego roku, przed wyborami prezydenckimi, w których obecny prezydent Alaksandr Łukaszenka ubiegał się o czwartą kadencję.

PAP, arb