Gospodarka, głupcy!

Gospodarka, głupcy!

Dodano:   /  Zmieniono: 
Problemem polskiej polityki od lat jest to, że rzeczy zupełnie nieistotne urastają do rangi spraw kluczowych dla racji stanu. To co istotne zaś jest spychane na margines debaty publicznej.
Zupełnie nieistotne jest to, czy Jacek Kurski czuł się w PiS jak w kolonii karnej i czy w tej kolonii pełnił rolę więźnia, czy strażnika obozowego. Fakt – hasło „PiS to kolonia karna" ładnie wygląda w tytule artykułu, ale cała ta kwestia ma na nasze życie znacznie mniejszy wpływ niż ruch skrzydeł motyla, który właśnie przelatuje przez Afrykę.

Całkowicie pozbawione znaczenia są ścieżki, którymi Jarosław Kaczyński prowadzi swoje pochody. Jeśli lubi spacerować po mieście w otoczeniu tłumu ludzi – to jego sprawa, nawet jeśli robi to 13 grudnia. Widocznie to taka autorska wersja nordic walking. Wpływ na nasze życie owych spacerów znów jest mizerny – chyba że mieszkamy w Warszawie i z powodu miejskich przebieżek prezesa PiS i jego drużyny utkniemy w korku.

Nikogo nie powinno też zajmować rytualne zdejmowanie krzyża wiszącego w sejmowej Sali, z którego to zajęcia Ruch Palikota uczynił centralny punkt swojego programu. Bo po pierwsze: Ruch Palikota krzyża nie zdejmie (chyba że pod osłoną nocy włamując się do sejmowej Sali), a po drugie: jaką rolę w państwa życiu odgrywa ten akurat krzyż? Stawiam dolary przeciwko orzechom, że większość obywateli najjaśniejszej Rzeczpospolitej zauważyła go dopiero gdy Palikot i jego podopieczni zaczęli rozdzierać pod tym krzyżem szaty.

Równie nieistotne dla ogółu społeczeństwa jest to gdzie PSL dostanie fotel wojewody, który polityk ludowców będzie mógł sprawdzić się jako wiceminister i gdzie pracę znajdą Ewa Kierzkowska i Jolanta Fedak. Te sprawy istotne są dla samych zainteresowanych, ich rodzin, przyjaciół, koterii i frakcji – ale czy jakość życia przeciętnego Polaka od tego zależy? (oczywiście jeśli nie jest rodziną, przyjacielem lub członkiem koterii).

Niewielkie znaczenie ma nawet to, czy Radosław Sikorski pisał swoje słynne wystąpienie nocami, przy blasku świecy, tak aby nie dowiedzieli się o nim ani Donald Tusk, ani Bronisław Komorowski, czy może jednak zapalał lampkę – a kiedy skończył wówczas z gotowym tekstem przemówienia pobiegł do gabinetu premiera. Owszem, takie personalno-ambicjonalne rozgrywki są zawsze pasjonujące – ale co z nich dla nas, zwykłych zjadaczy chleba wynika w praktyce? Tak, tak – znowu nic.

Cóż więc jest ważne? Ano to, o czym nie mówi się prawie wcale: gospodarka. Bo akurat od jej stanu zależy zawartość talerza każdego z nas. A tymczasem deficyt balansuje na granicy konstytucyjnego progu 55 proc. PKB, za którym jest już tylko płacz, zgrzytanie zębów i dorabianie dodatkowych dziurek w pasie, który trzeba zacisnąć. Opozycjo, koalicjo i wy kochani wyborcy – czy nie powinniśmy aby zajmować się właśnie tym?

No tak, ale przecież wcześniej koniecznie trzeba porozmawiać o karze śmierci. I o marihuanie. Bez tego dopiero nasz świat by się zawalił, prawda?