Dziś przypada dzień wolności podatkowej. Oznacza to, że od jutra, czyli zaraz po Nocy Kupały, statystyczny Polak zacznie wreszcie pracować tylko na siebie, a nie na daniny, które pobiera od niego państwo.
Eksperci Centrum im. Adama Smitha, którzy od wielu lat ustalają na podstawie wydatków państwa, kiedy w Polsce przypada dzień wolności podatkowej, wyliczyli, że w tym roku na wszelkiego rodzaju daniny dla państwa musimy pracować aż 173 dni, a na własne potrzeby przez kolejne 193 dni. W ubiegłym roku harowaliśmy na potrzeby fiskusa ponad dwa tygodnie dłużej niż w tym - bo przez 188 dni. Pierwotne wyliczenia mówiły, że w 2011 r. polski dzień wolności podatkowej przypada na 24 czerwca. Z powodu wyższych, niż pierwotnie planowano, wydatków publicznych dzień ten trzeba było jednak przesunąć. Ostatecznie przypadł on 7 lipca.
Jak to wygląda w innych krajach? W Wielkiej Brytanii dzień wolności podatkowej przypada zazwyczaj na przełom maja i czerwca, w Niemczech – na początek lipca. Spośród europejskich krajów w ubiegłym roku najwcześniej na swoje potrzeby zaczęli pracować Bułgarzy – 5 maja. W 2010 r. w Stanach Zjednoczonych dzień wolności podatkowej przypadł jednak jeszcze wcześniej, bo już 9 kwietnia. Z kolei we Francji taki dzień wypada w połowie lipca, a w Szwecji i Norwegii - nawet w jego końcówce.
Rozmowa z Andrzejem Sadowskim z Centrum im. Adama Smitha
Karol Manys: Dniem wolności podatkowej, w którym obywatel przestaje płacić daniny państwu i zaczyna zarabiać na siebie, jest w tym roku 21 czerwca. Ten dzień przypada u nas chyba dość późno.
Andrzej Sadowski: Od lat przypada niestety dopiero w okolicach 20 czerwca. A to oznacza, że statystyczny Polak przez blisko pół roku pracuje wyłącznie na podatki.
W ubiegłym roku dzień wolności podatkowej wypadał kilka dni później.
Owszem, był to 24 czerwca. Zwracam jednak uwagę na jeden drobiazg. Centrum wylicza dzień wolności podatkowej na podstawie planów wydatkowych rządu. Przed miesiącem przedstawiono jednak szczegółowe sprawozdanie z ubiegłorocznych wydatków i okazało się, że władze wydały więcej, niż planowały. Z korekty wcześniejszych wyliczeń wyszło, że prawdziwy dzień wolności podatkowej przypadł w zeszłym roku 7 lipca, czyli ponad dwa tygodnie później, niż początkowo się wydawało. Obawiam się, że teraz też możemy przyjąć niemiłe założenie, że ostatecznie ten dzień się przesunie.
Jak wygląda Polska w zestawieniu z innymi państwami europejskimi pod względem daty dnia wolności podatkowej?
Określiłbym to jako górne stany średnie. Są co prawda w Europie państwa, w których taki dzień przypada później, ale jest też wiele takich, które mają go zdecydowanie wcześniej.
Wierzy pan, że doczekamy kiedyś czasów, gdy dzień wolności podatkowej w Polsce wypadać będzie coraz wcześniej?
To wyłącznie kwestia decyzji politycznych. Podatki i inne obciążenia podatkowe nie są przecież narzucane obywatelom z góry. Pamiętajmy też, że nasze wyliczenia nie dotyczą tylko skali podatkowej, ale także wszelkich innych danin, które władze pobierają od obywateli, bo rząd nie dysponuje żadnymi innymi pieniędzmi niż te, które zabierze podatnikom. Biorąc pod uwagę tylko tzw. wydatki sztywne, możemy powiedzieć, że pole manewru jest spore. Czy wierzę, że dzień wolności podatkowej zacznie wypadać wcześniej? Mam nadzieję, że tak, bo rząd może – i powinien –wydawać mniej. Dziś jest to wręcz koniecznością. I każdy, kto rzeczywiście chce redukować dług i wyciągać kraj ze spirali zadłużenia, tak właśnie powinien działać.
Więcej artykułów i komentarzy znajdziecie na stronie businesstoday.pl oraz w codziennym newsletterze BusinessToday.
Jak to wygląda w innych krajach? W Wielkiej Brytanii dzień wolności podatkowej przypada zazwyczaj na przełom maja i czerwca, w Niemczech – na początek lipca. Spośród europejskich krajów w ubiegłym roku najwcześniej na swoje potrzeby zaczęli pracować Bułgarzy – 5 maja. W 2010 r. w Stanach Zjednoczonych dzień wolności podatkowej przypadł jednak jeszcze wcześniej, bo już 9 kwietnia. Z kolei we Francji taki dzień wypada w połowie lipca, a w Szwecji i Norwegii - nawet w jego końcówce.
Rozmowa z Andrzejem Sadowskim z Centrum im. Adama Smitha
Karol Manys: Dniem wolności podatkowej, w którym obywatel przestaje płacić daniny państwu i zaczyna zarabiać na siebie, jest w tym roku 21 czerwca. Ten dzień przypada u nas chyba dość późno.
Andrzej Sadowski: Od lat przypada niestety dopiero w okolicach 20 czerwca. A to oznacza, że statystyczny Polak przez blisko pół roku pracuje wyłącznie na podatki.
W ubiegłym roku dzień wolności podatkowej wypadał kilka dni później.
Owszem, był to 24 czerwca. Zwracam jednak uwagę na jeden drobiazg. Centrum wylicza dzień wolności podatkowej na podstawie planów wydatkowych rządu. Przed miesiącem przedstawiono jednak szczegółowe sprawozdanie z ubiegłorocznych wydatków i okazało się, że władze wydały więcej, niż planowały. Z korekty wcześniejszych wyliczeń wyszło, że prawdziwy dzień wolności podatkowej przypadł w zeszłym roku 7 lipca, czyli ponad dwa tygodnie później, niż początkowo się wydawało. Obawiam się, że teraz też możemy przyjąć niemiłe założenie, że ostatecznie ten dzień się przesunie.
Jak wygląda Polska w zestawieniu z innymi państwami europejskimi pod względem daty dnia wolności podatkowej?
Określiłbym to jako górne stany średnie. Są co prawda w Europie państwa, w których taki dzień przypada później, ale jest też wiele takich, które mają go zdecydowanie wcześniej.
Wierzy pan, że doczekamy kiedyś czasów, gdy dzień wolności podatkowej w Polsce wypadać będzie coraz wcześniej?
To wyłącznie kwestia decyzji politycznych. Podatki i inne obciążenia podatkowe nie są przecież narzucane obywatelom z góry. Pamiętajmy też, że nasze wyliczenia nie dotyczą tylko skali podatkowej, ale także wszelkich innych danin, które władze pobierają od obywateli, bo rząd nie dysponuje żadnymi innymi pieniędzmi niż te, które zabierze podatnikom. Biorąc pod uwagę tylko tzw. wydatki sztywne, możemy powiedzieć, że pole manewru jest spore. Czy wierzę, że dzień wolności podatkowej zacznie wypadać wcześniej? Mam nadzieję, że tak, bo rząd może – i powinien –wydawać mniej. Dziś jest to wręcz koniecznością. I każdy, kto rzeczywiście chce redukować dług i wyciągać kraj ze spirali zadłużenia, tak właśnie powinien działać.
Więcej artykułów i komentarzy znajdziecie na stronie businesstoday.pl oraz w codziennym newsletterze BusinessToday.