To było rekordowe lato. Termometry dostawały gorączki, a w czasie największych upałów, na przełomie lipca i sierpnia, kolejne dni przynosiły coraz większe zapotrzebowanie na prąd. Ostatni najwyższy w historii letni pobór mocy miał miejsce 30 lipca. W szczycie porannym wyniósł 21 811 MW. – Tak duże obciążenie nie wywołało zakłóceń pracy krajowego systemu elektroenergetycznego – poinformowały z dumą w Polskie Sieci Energetyczne w stosownym komunikacie. Zimą zdarza się czasem większe obciążenie, ale w niskich temperaturach kable przesyłowe mają większą sprawność. Mimo to, zdaniem wielu ekspertów, poruszamy się bardzo blisko granicy bezpieczeństwa – zbyt blisko.
Na razie PSE nie przewidują przerw w dostawach prądu. Póki co można się nie obawiać przestojów w zakładach produkcyjnych, jakie starsi pamiętają z końca rządów Edwarda Gierka i dekady Wojciecha Jaruzelskiego. Spokojnie spać mogą także indywidualni odbiorcy, dostawy do nich będą ograniczane w ostatniej kolejności. – Kiedy spodziewamy się gwałtownego wzrostu zapotrzebowania, podejmujemy działania, które mają zapewnić bezpieczeństwo dostaw – mówi rzeczniczka PSE Beata Jarosz. – Na przykład ograniczamy planowane remonty w elektrowniach. Na wszelki wypadek mamy też tzw. rezerwę zimną, bloki, które normalnie nie pracują, ale utrzymywane są w gotowości i w razie potrzeby można je uruchomić.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.