Zatrudnienie rośnie od siedmiu miesięcy

Zatrudnienie rośnie od siedmiu miesięcy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zatrudnienie w Polsce rośnie niemal nieprzerwanie od początku roku (z wyjątkiem kwietnia) i choć nie są to skokowe wzrosty, to liczba osób pracujących w przedsiębiorstwach powoli zbliża się do 5,55 mln. Rosną także średnie wynagrodzenia, a że ceny spadają, konsumenci mają coraz więcej pieniędzy w kieszeniach. Zdaniem Rafała Beneckiego z ING Banku Śląskiego deflacja rok do roku utrzyma się nawet do lutego przyszłego roku.
Zatrudnienie w październiku rosło 7. miesiąc z rzędu. Liczba pracujących w przedsiębiorstwach powinna przekroczyć 5,54 mln

–  Spodziewamy się stosunkowo stabilnej dynamiki zatrudnienia na poziomie 0,8 proc. rok do roku i nieco niższego niż 4 proc. wzrostu płac – mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor Rafał Benecki, główny ekonomista ING Bank Śląski. – To takie dane, które pokazują, że rynek pracy ustabilizował się po bardziej dynamicznej poprawie na przełomie 2013 i 2014 roku. Ta stabilizacja może jeszcze trochę potrwać. Te warunki oznaczają, że inflacja w Polsce, nawet jak odbije, to nadal będzie bardzo niska.

Według szacunków resortu pracy w październiku stopa bezrobocia wyniosła 11,3 proc i była o 0,2 proc. niższa niż miesiąc wcześniej oraz o 1,7 proc. niższa niż w październiku 2013 roku. We wrześniu – jak podaje GUS – zatrudnienie było 0,8 proc. wyższe niż przed rokiem. W październiku można oczekiwać podobnych rezultatów. To oznacza, że liczba zatrudnionych w przedsiębiorstwach wyniosła 5,544 mln osób. Z kolei średnie wynagrodzenie zdaniem ekonomistów wzrosło do 3960,7 zł brutto. Prognozy ING BSK zakładają jeszcze nieco wyższy wzrost – do 3980 zł.

To oznacza, że rośnie siła nabywcza konsumentów, zwłaszcza w zderzeniu ze spadkiem cen, który występuje w Polsce od lipca. Choć wcześniej ekonomiści spodziewali się, że od listopada ceny zaczną jednak rosnąć, to zdaniem Rafała Beneckiego deflacja w ujęciu rocznym może potrwać nawet do lutego przyszłego roku. Potwierdza to ubiegłotygodniowy odczyt, zgodnie z którym w październiku ceny spadły o 0,6 proc., a więc dwa razy mocniej niż w sierpniu i we wrześniu.

– Ostatnie dane pokazały, że efekt embarga rosyjskiego na eksport żywności z Polski, pojawia się z dużym opóźnieniem – ocenia Rafał Benecki. – Pierwotnie był on niezbyt widoczny, natomiast w październiku pojawił się w trzech kategoriach: na cenach owoców i warzyw, cenach nabiału oraz cenach mięsa. Możliwe, że duże sklepy przez jakiś czas stabilizowały ceny pomimo spadku cen hurtowych, natomiast ta tendencja się zmieniła.

W ocenie analityka pierwszego miesiąca z inflacją możemy oczekiwać dopiero w lutym lub marcu przyszłego roku.

– Moim zdaniem ta presja niskich cen hurtowych zaczyna się ujawniać dopiero teraz – podkreśla główny ekonomista ING Bank Śląski. – Co może oznaczać dłuższy okres niskich cen żywności, co razem ze stosunkowo niską inflacją bazową może przedłużyć okres ujemnej inflacji mniej więcej do połowy pierwszego kwartału przyszłego roku.

Polska gospodarka rozwijać się ma w tym roku według różnych szacunków w tempie 3-3,2 proc. W przyszłym roku prognozy są nieco ostrożniejsze, choć większość instytucji wieszczy wzrost PKB przynajmniej o 3 proc.

– Wzrost gospodarczy w przyszłym roku w najlepszym wypadku w niektórych kwartałach może wynieść może 3,5 proc. rok do roku, może nieco więcej, nie przekraczając jednak 4 proc. – uważa Rafał Benecki. – W poprzednich cyklach koniunkturalnych w najlepszym momencie wzrost gospodarczy wynosił około 5-6 proc. To oznacza, że wpływ koniunktury gospodarczej na rynek pracy jest mniej pozytywny niż to się działo w przeszłości, w związku z czym tempo wzrostu płac i zatrudnienia jest również odpowiednio niższe.

Newseria.pl