Katastrofa papierowa

Katastrofa papierowa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polskie budownictwo mieszkaniowe bardziej niż dotacji potrzebuje prostszych rozwiązań, ułatwiających życie inwestorom. Dziś na każdym kroku ich czas i pieniądze pożera rozdęta biurokracja.
Każdy, komu zamarzyła się budowa własnego domu wie, że to droga przez mękę. Nie tylko z powodu problemów ze zdobyciem pieniędzy na ten szczytny cel czy użerania się z ekipami budowlanymi (większość tych najlepszych, jak wiadomo, dawno już buduje Unię Europejską, a nie Polskę). Inwestor musi tracić mnóstwo czasu, nerwów, a nierzadko i  pieniędzy w najróżniejszych instytucjach - urzędach gminy, powiatu, inspektoratach budowlanych, przedsiębiorstwach komunalnych etc. Wszędzie trzeba wypełniać sterty papierów, kolekcjonować pieczątki i podpisy, a  nade wszystko czekać. Często jeden papierek wstrzymuje rozpoczęcie budowy na długie tygodnie, a nawet miesiące. Przyśpieszyć sprawę można tylko używając znajomości lub wręczając łapówkę - urzędnikom się nie  śpieszy i czują się wyjątkowo bezkarni.

Można to wszystko oczywiście tłumaczyć wyjątkową troską państwa o jakość krajowego budownictwa, ale to wyjaśnienie nie wytrzymuje konfrontacji z  rzeczywistością. Wielu ludzi, zniechęconych biurokratycznymi barierami, woli budować bez zezwoleń, ale też często bez nadzoru fachowców. Dlatego jeśli PiS poważnie traktuje swe obietnice wyborcze o wspieraniu budownictwa mieszkaniowego, powinien przede wszystkim zacząć od  zwalczania biurokracji. Bo dziś niestety jest tak, że aby legalnie wyremontować czy rozbudować dom trzeba odbębnić niemal dokładnie takie same formalności, jak przy budowie całego budynku od podstaw.