Wbrew temu, co we wtorek tryumfalnie ogłosił premier Mateusz Morawiecki, Czesi nie zgodzili się wycofać skargi do TSUE przeciwko Polsce w sprawie kopalni Turów. Zgodzili się natomiast na rozmowy o tym, w jaki sposób nasz kraj może ograniczyć szkody, jakie wywołuje kopalnia oraz zadośćuczynić za już wyrządzone szkody.
Od wyniku rozmów zależy, czy nasi sąsiedzi rzeczywiście wycofają skargę. W rozmowie z „Rzeczpospolitą” Petra Roubíčková, rzeczniczka czeskiego Ministerstwa Ochrony Środowiska, wyjaśnia procedurę.
– Wychodząc od ustaleń władz samorządowych, w przyszłym tygodniu nasz rząd przedstawi ostateczne warunki umowy. Muszą zostać podpisane przez premierów. Ale dopiero gdy Polska je spełni, wycofamy skargę z TSUE – powiedziała. Czas nagli, bo po upływie 30 dni od ogłoszenia decyzji zaczną naliczać się kary finansowe za niewykonanie wyroku.
Polska ma naprawić szkody
„Rz” wylicza, że Polska przekaże 40–45 mln euro na pokrycie kosztów dostarczenia wody kilkudziesięciu tysiącom czeskich gospodarstw cierpiących z powodu spadku jej poziomu przez działalność kopalni. Ponadto ma zbudować podziemny wał ochronny przed dalszym odpływem wód oraz filtr powstrzymujący szkodliwe pyły.
Postępy w pracach będzie monitorowała polsko-czeska grupa robocza. Zostanie także powołany fundusz małych projektów środowiskowych dla podmiotów z Polski i Czech. Wreszcie nasz kraj ma w pełni dostosować prawo o środowisku do regulacji UE.
Premier mówiło wycofaniu skargi. Skąd nieporozumienie?
We wtorek Mateusz Morawiecki zapewniał, że „jesteśmy bliscy porozumienia”.
– Mając na uwadze zacieśnienie transgranicznej współpracy z Republiką Czeską wydaje się, że jesteśmy już bardzo bliscy porozumienia. W wyniku tego porozumienia Republika Czeska zgodziła się wycofać wniosek do TSUE. To porozumienie przede wszystkim zakłada wieloletnie projekty z udziałem strony polskiej w wysokości do 45 mln euro – współfinansowanie tych projektów przez stronę polską – mówił.
Jego słowom szybko zaprzeczył premier Czech Andrej Babiš. Podkreślił, że decyzja Czech będzie uzależniona od wyniku rozmów, które dopiero się toczą. Portal Onet dotarł do dokumentu, który powstał w trakcie wtorkowego spotkania. Określa on koszty, jakie poniesie strona Polska już na starcie. Są one szacowane na 45 mln euro.
Opozycja już grzmi, że to „cena za wycofanie skargi” i że osoby odpowiedzialne za zaniechania, które doprowadziły do szkód, powinny zostać rozliczone.
twitterCzytaj też:
Czesi negocjują, ale... Mamy nowe stanowisko Pragi. „Nalegamy, aby Polska przestrzegała orzeczeń TSUE”