Australia to jeden z największych eksporterów LNG na świecie – obok Stanów Zjednoczonych i Kataru. Obawy może więc wywoływać rekomendacja Australijskiej Komisji ds. Konkurencji i Konsumentów, bygaz, który nie został sprzedany w ramach kontraktów długoterminowych, pozostał w kraju i stanowił zabezpieczenie dostaw dla wschodniej Australii, która w przyszłym roku zagrożona jest niedoborem surowca. Słowem, Komisja wzywa do ograniczenia eksportu.
Nie jest to nowość: rząd Australii od pewnego czasu rozważa rozszerzenie uprawnień do kontrolowania eksportu w pewnych nadzwyczajnych okolicznościach.
Informacje o zmniejszonym eksporcie wywołują niepokój na światowych rynkach, bo po tym, jak coraz więcej państw rezygnuje z zakupów z Rosji (lub Rosja odcięła je od dostaw), ceny surowców poszły w górę. Nie ma też gwarancji, że wszyscy chętni dostaną tyle surowców, ile wynika z ich zapotrzebowania, czego przykładem jest węgiel, najgorętszy temat gospodarczy ostatnich tygodni. Ograniczenie eksportu LNG nie powinno jednak zachwiać rynkami ani podbić cen gazu, gdyż prognozowany deficyt w przyszłym roku we wschodniej Australii odpowiada około 14 ładunkom LNG, podczas gdy tylko w czerwcu australijskie terminale wysłały w świat ponad 100 gazowców.
Rosja nieustannie manipuluje przy cenach gazu
W zeszłym tygodniu ceny gazu wzrosły o 25 proc., ponieważ Rosja ogłosiła, że jej gazociągiem Nord Stream 1 będzie tłoczyć do Niemiec tylko ilości odpowiadające 20 proc. jego przepustowości. A w maju – w odpowiedzi na unijne sankcje gospodarcze – Moskwa całkowicie zatrzymała przepływ gazu do Europy gazociągiem jamalskim. Stąd państwa europejskie zwiększają swoje stany magazynowe przed sezonem jesienno-zimowym, ale jest już praktycznie przesądzone, że energię trzeba będzie w tym roku oszczędzać i zostanie to uregulowane odgórnie.
Stany Zjednoczone zwiększają eksport do Europy, ale kosztem innych kontraktów
Aby zaspokoić zapotrzebowanie Europy na gaz ziemny, Stany Zjednoczone eksportują więcej LNG niż w poprzednich latach. Według amerykańskiej Agencji Informacji Energetycznej (EIA), średni dzienny eksport kraju wzrósł w ciągu ostatnich sześciu miesięcy o 12 proc. – do 11,2 miliarda stóp sześciennych. Kraje UE i Wielka Brytania otrzymały 71 proc. tego wolumenu i – płacąc swoistą premię za import – wyparły Azję jako głównego importera amerykańskiego LNG.
Wzrost eksportu do Europy oznacza, że komuś trzeba gaz odebrać: mając na biurku zamówienia ze Starego Kontynentu, część eksporterów zerwała umowy z biedniejszymi krajami, które oferowały mniej atrakcyjne warunki finansowe, np. Bangladeszem i Brazylią. Bardziej opłaca się im zapłacić kary umowne z tytułu zerwania współpracy niż realizować mniej dochodowe kontrakty.
Serwis Deutsche Welle zastanawia się, czy w temacie dostaw gazu Stany Zjednoczone mogą stać się „zbawcą Europy”. Pomimo szczerych chęci eksporterów – tak się jednak nie stanie.
Dla eksporterów LNG sytuacja w Europie to pretekst do przyśpieszenia inwestycji
„Zwiększanie wydobycia gazu przez USA spotyka się z krajowym i międzynarodowym oporem – z powodów klimatycznych. Grupy ekologiczne twierdzą, że rozbudowa infrastruktury LNG, niezbędna do zwiększenia eksportu, oznaczałaby” – pisze DW (cytat za serwisem WNP).
„Dużym problemem jest to, że firmy eksportujące LNG, wykorzystując kryzys energetyczny w Europie jako pretekst do próby przyspieszenia budowy nowych terminali eksportowych i skrócenia procesu otrzymania pozwoleń, omijają pewne przepisy dotyczące zanieczyszczenia powietrza” – powiedział DW przedstawiciel Texas Campaign for the Environment.
Aktywiści klimatyczni zwracają uwagę, że LNG odpowiada za 1/3 emisji CO2 w USA, w tym za prawie połowę emisji metanu.
Czytaj też:
Katar rozbuduje największy gazoport LNG na świecie. To dobra wiadomość dla Polski