Przesył gazu z Rosji do Europy znów zostanie ograniczony. Gazprom poinformował, że 27 lipca planuje wstrzymać pracę kolejnej turbiny w gazociągu Nord Stream 1. Podobnie jak podczas niedawnych prac serwisowych, także i teraz będzie to oznaczało wyraźne ograniczenie przesyłu surowca, bądź jego całkowite wstrzymanie.
Gazprom szantażuje Europę Zachodnią
Gazprom podaje, że od 27 lipca ze względu na prace serwisowe, zdolności przesyłowe rosyjskiej tłoczni Portowaja zostanie zmniejszona do 33 milionów metrów sześciennych. To jednak zapewnienia rosyjskiego koncernu. Jakie będą realia, tego na razie nie wiadomo. O tym, że Gazprom stracił jakąkolwiek wiarygodność jako partner biznesowy, otwarcie mówią już władze Niemiec.
Dobrze świadczą o tym słowa niemieckiego ministra gospodarki Roberta Habecka, który w wywiadzie radiowym udzielonym na początku tygodnia, powiedział, że „wszystko może się zdarzyć. Może być tak, że gaz znowu popłynie i to nawet więcej, niż poprzednio, a może być tak, że nie popłynie nic”.
Sankcje utrudniają konserwację gazociągów
Wstrzymanie dostaw gazu przez gazociąg jamalski, a następnie przez Nord Stream 1 było elementem szantażu energetycznego, który Rosja stosuje od miesięcy. W przypadku wymiany turbiny w NS1, Gazprom próbował także stosować naciski, które miały zrewidować politykę sankcyjną Zachodu.
Gazprom swoje decyzje tłumaczy sankcjami gospodarczymi, które Zachód nałożył na Rosję. Z tego powodu kraje, które otrzymywały surowiec, nie mogły zapłacić za jego odbiór. Również sankcje wpłynęły na opóźnienia w dostawie turbiny niezbędnej do funkcjonowania Nord Stream 1.
Czytaj też:
Niemcy zaplątani w Nord Stream. Muszą analizować coś na kształt Paktu Ribbentrop-Mołotow 2.0