Polski rząd zaproponował Komisji Europejskiej ustanowienie ceny 32 euro za tonę emisji CO2. Dziś to ponad 90 euro. – ETS stał się niestety w UE dogmatem. Niemal religią. Rozumiem, że cele klimatyczne są ważne i trzeba do nich dochodzić, ale w taki sposób, który gwarantuje równomierny rozwój gospodarek w Europie. Dla naszej gospodarki jest to niezwykle szkodliwe, dlatego proponujemy zamrożenie tego systemu – powiedział na antenie TVP Info rzecznik rządu Piotr Müller.
– Ważna jest także cena krańcowa. Obecnie nasze rachunki za energię elektryczną są liczone w taki sposób, że średnia cena wyliczana jest od najdroższego źródła wytwarzania. Obecnie to jest gaz. To chcemy zmienić, bo nasza produkcja energii wygląda w zupełnie inny sposób. Ceny mogłyby być o wiele niższe, gdyby nie te regulacje – powiedział rzecznik rządu.
Oszczędzanie energii. Zachęty, a nie przymus
Rząd nie planuje wprowadzania przymusowych rozwiązań dotyczących oszczędzania energii. Rzecznik rządu mówił o tym już w zeszłym tygodniu. Teraz przypomniał, że brany pod uwagę jest m.in. pomysł prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
– Pan premier na jednym z ostatnich posiedzeń rządu dał wytyczne, aby urzędy administracji publicznej zmniejszyły zużycie energii poprzez różnego rodzaju działania organizacyjne. Chodzi np. o zużycie energii związane z oświetleniem, weryfikacje, czy urządzenia elektryczne funkcjonują w odpowiednim czasie, czy nie są niepotrzebnie włączone. Każdy resort ma przeprowadzić taki quasi audyt – mówił niedawno rzecznik rządu. – Nie planujemy przepisów prawa w kwestii przymusowych redukcji – zapewniał jeszcze 9 września Piotr Müller.
Jeszcze w tym tygodniu ma zostać przedstawiony pakiet rozwiązań dla sektora energochłonnego, ale także dla odbiorców indywidualnych, które spowodują, że będzie się opłacało zużywać mniej energii. – Chcemy zbudować taki system, że jeśli nie przekroczy się pewnego poziomu zużycia, to będzie się płaciło mniej – powiedział rzecznik rządu, odnosząc się do pomysłu Jarosława Kaczyńskiego.
Czytaj też:
Bruksela potrąciła Polsce 30 mln euro