Nie chcemy budowy elektrowni atomowej w Polsce – pod takim hasłem apelowali ostatniego dnia stycznia aktywiści, ekolodzy i eksperci. Na zorganizowanej przed budynkiem Sejmu konferencji przekonywali, że atom w Polsce w ogóle jest niepotrzebny, a tzw. nowoczesna technologia reaktorów "generacji 3+" tak naprawdę jest przestarzałym, stosowanym od pięćdziesięciu lat rozwiązaniem.
Budowa atomu w Polsce. Aktywistom nie podoba się bierna postawa polityków
Organizatorom nie podoba się proatomowa polityka rządu oraz mocne poparcie dla atomu, jakiego ze swojej strony udzielili liczni przedstawicieli opozycji. Chcieli zaprotestować i pokazać, że teraz biorą sprawy w swoje ręce. Zaznaczyli, że nie będą stać z boku i biernie się przyglądać kolejnym odgórnym decyzjom.
Podczas ostatniego posiedzenia Sejm przyjął „specustawę dotyczącą wsparcia energetyki jądrowej”, która została przegłosowana poparciem posłów Zjednoczonej Prawicy jak i zdecydowanej większości posłów i posłanek opozycji parlamentarnej.
Przeciwnicy energii pozyskiwanej z atomu przekazali dziennikarzom list otwarty w sprawie energetyki jądrowej. Inicjatywę poparło 37 cenionych autorytetów i 21 organizacji pozarządowych łącznie z Greenpeace Polska. Mimo udzielonego poparcia przedstawiciela tej organizacji nie było na spotkaniu.
Atom będzie bardzo kosztowny. Budowa elektrowni to koszt 250 mld zł
– Protestujemy przeciwko budowie atomu w Polsce. Uważamy, że ta elektrownia nie rozwiązuje żadnego naszego problemu – przekonywał jeden z organizatorów Radosław Gawlik, prezes stowarzyszenia EKO-Unia. Zaapelował do polityków opozycji, aby nie popierali takich ustaw w ciemno.
– Chciałbym, aby posłowie i senatorowie zażądali analiz ekonomicznych, modelu finansowania budowy elektrowni i sprawdzili, ile to wszystko będzie kosztowało – dodaje. Koszty zdaniem Gawlika będą olbrzymie, liczone w setkach miliardów złotych, przez co czyni to budowę tej elektrowni nieopłacalną pod każdym względem.
– Sama budowa trzech elektrowni jądrowych będzie kosztowała 250 miliardów złotych. A to dopiero pierwszy etap wydatków – wylicza prezes EKO-Unii. Do tych elektrowni będzie trzeba doprowadzić m.in. linie kolejowe, wybudować linie energetyczne wysokich napięć, wybudować składowisko odpadów.
Budowa elektrowni atomowych. Koszt infrastruktury wyniesie pół biliona złotych
– Ta infrastruktura towarzysząca nie będzie finansowana z komercyjnych pieniędzy, tylko będzie wybudowana z naszych kieszeni – dodał. Urszula Zielińska, posłanka Zielonych wyliczyła podczas debaty, że jej koszt wyniesie pół biliona złotych. – To są gigantyczne pieniądze, które się nie zwrócą – zapewnia.
– Niech atom konkuruje z wiatrem na równych zasadach – przekonują aktywiści. A obecnie – jak twierdzą – atom może konkurować z energią wytworzoną z wiatraków tylko na takiej zasadzie, że jest wspierany z kieszeni podatników.
Alternatywa dla atomu? Energia ze słońca, wiatru i biogazu
Jaką alternatywę mają aktywiści? Rozproszone odnawialne źródła energii m.in. wiatr i biogaz, czyli produkcja z odpadów rolniczych biometanu. Biogaz może być takim magazynem energii zebranym w zbiorniku i wykorzystanym wówczas, kiedy nie możemy korzystać z energii wiatrowej czy słonecznej.
– Za te pieniądze, za które można wybudować trzy elektrownie jądrowe o mocy 9 GW mocy, możemy wybudować 20 GW mocy w wietrze i około 4,5 GW mocy w biogazowniach, czyli źródłach, które są bilansowo-regulacyjne i uzupełniają się – wylicza Radosław Gawlik.
– Kiedy nie byłoby energii ze słońca, ani z wiatru wówczas mielibyśmy energię z biogazu, czyli takiego magazynu energii naturalnej – tłumaczy.
Jedna biogazownia zapewni energię dla małego miasteczka. Będą w całej Polsce
Protestujący mają gotowe rozwiązania, podają konkretne przykłady, jak miałoby to wyglądać, gdybyśmy zrezygnowali z budowy atomu. Blisko 4,5 tys. biogazowni o niewielkich blokach 1-2 MW mocy byłoby rozproszonych w całej Polsce. Taka jedna biogazownia o mocy 1 MW może bilansować energię elektryczną dla 10 tys. mieszkańców.
Ich zdaniem jest to świetne rozwiązanie do bilansowania energii dla gmin wiejskich, w których przeważają tereny rolne czy małych gmin miejsko-wiejskich. – Jest to lepsze rozwiązanie od atomu – twierdzi Radosław Gawlik.
Co zamiast atomu? Duże miasta w energię mogą zasilać farmy wiatrowe na morzu
A co z dużymi miastami jak Warszawa czy Katowice, gdzie jest przemysł i duże zapotrzebowanie na energię elektryczną? W takich przypadkach biogazownie są zbyt małe, ale tam wystarczy inne rozwiązanie – offshore, czyli produkcja energii elektrycznej z wiatraków na morzu. I w tym przypadku – jak przekonują aktywiści – energia miałaby się zbilansować.
Proponowane rozwiązania, nie są listą życzeń aktywistów, ale popartymi analizami i pracami naukowymi autorytetów. Przeciwnicy budowy atomu przekonują, że Polska może zaopatrzyć się w stu procentach z odnawialnych źródeł energii i nie potrzebuje budować elektrowni jądrowej.
W liście otwartym aktywiści pokazują dwa kierunki, które wskazują eksperci: prof. Jan Popczyk z Wydziału Elektrycznego Politechniki Śląskiej i Marcin Popkiewicz, popularyzator nauki specjalizujący się w klimatologii, energetyce i analizach megatrendów.
Atom w Polsce. Aktywiści wyliczają nieścisłości
Na tym jednak nie koniec sprzeciwu aktywistów. Prezes stowarzyszenia EKO-Unia twierdzi również, że jest wiele nieścisłości dotyczących budowy atomu w Polsce, o których społeczeństwo nie jest w ogóle informowane lub w przekazie pojawiają się sprzeczne informacje. Pierwszy z brzegu przykład dotyczy czasu trwania budowy elektrowni.
– Obecny rząd przekonuje nas, że budowa elektrowni jądrowej będzie trwała dziesięć lat – zaznacza Radosław Gawlik. Jego zdaniem budowa potrwa znacznie dłużej, co najmniej piętnaście lub nawet dwadzieścia lat. – A my potrzebujemy już w tej chwili mieć prąd i możemy go mieć z wiatraków. Ważniejsze jest to, że wiatraki powstają bardzo szybko, trzeba je tylko uwolnić ustawą i rozpocząć budowę – twierdzi.
Na pytanie, czy widział wyniki badań bezpieczeństwa reaktorów "generacji 3+" odpowiada, że to nie ma znaczenia. Jego zdaniem ta technologia jest nam w ogóle niepotrzebna. Dlaczego? Gawlik po rozmowach z ekspertami twierdzi, że ta technologia, która jest nazywana nowoczesną technologią, stosowana jest od przeszło pięćdziesięciu lat.
Były minister: To stara technologia, stosowana jest od pół wieku
W sukurs Gawlikowi przychodzi ekolog, prof. nauk technicznych Maciej Nowicki. W latach 1989–1991 był wiceministrem ochrony środowiska, następnie pełnił funkcję ministra ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa. Ministrem środowiska był także w latach 2007–2010.
Profesor Nowicki przekonuje, że technologia atomowa, która ma pojawić się w Polsce, nie należy do żadnych nowinek technologicznych, ma ponad siedemdziesiąt lat. Zainteresowanym generacją 3+ odpowiada, że stosowana jest już od pół wieku.
Gawlik odbija piłeczkę pytając dziennikarzy, po co mamy stosować przestarzałą technologię i budować stare technologicznie bloki energetyczne. Trafiają do niego za to argumenty ekonomiczne, dlatego optuje za budową wiatraków, z których prąd jest pięć razy tańszy.
Budowa atomu. Energia z wiatraka będzie znacznie tańsza
– Prąd z atomu nie będzie tańszy od prądu z wiatraka, będzie wielokrotnie droższy – zastrzega.
Nie trafiają do niego też argumenty o wynikach badań opinii społecznej dotyczącej poparcia dla budowy elektrowni jądrowej w Polsce. Jego zdaniem jest to jednostronna propaganda. – Z jednej strony pokazuje się tylko filmiki dla dzieci, łącznie z tym, że atom jest the best. Jeśli taki jest przekaz informacji to takie będą wyniki badań – mówi. – Ale jeszcze niedawno było pół na pół – dodaje.
Twierdzi, że opinia publiczna była i jest podzielona w tej kwestii. A tym wszystkim, którzy chcą budowy elektrowni atomowej w Polsce, poradziłbym, aby sfinalizowali to przedsięwzięcie z własnych funduszy, a nie z pieniędzy pochodzących z kieszeni podatników.
Radosław Gawlik, prezes stowarzyszenia EKO-Unia twierdzi, że woli tańszą energię niż droższą. To typowy walczak, którego nie zniechęcają rzucane mu kłody pod nogi. Nie zamierza się poddawać, przekonuje rozmówców do swoich racji. Od ponad dekady walczy, by Polska odeszła od węgla.
– My powoli odchodzimy od tego surowca i będziemy zmierzać w tym kierunku – mówi. – Szkoda, że wiatraki są blokowane przez obecny rząd, mimo że dają energię cztero-, pięciokrotnie tańszą od węgla. Tak samo wygrają cenowo z atomem – twierdzi.
Aktywiści obawiają się, że specustawa jądrowa zakłada przyspieszenie budowy atomu w Polsce w taki sposób, aby wyśrubowany termin oddania pierwszego reaktora do użytku w 2033 roku był możliwy do dotrzymania. Dlatego chcą doprowadzić do rewizji tej regulacji. Gdyby tak się stało, prace na atomem w naszym kraju przeciągnęłyby się w czasie.
Atom w Polsce. Francuzi mieli setki debat, Polacy chcą tego samego
Jak można skutecznie walczyć i wygrywać pokazali im koledzy z Litwy. Postulat o referendum zatrzymał bezpowrotnie atom w Visaginas. Wielu protestujących chce, by do takiej sytuacji doszło w naszym kraju. Dlatego podjęli rękawicę i walczą. Zapewniają, że list otwarty i ich protest to dopiero pierwszy etap walki. Co dalej? Czas na debaty społeczne.
Ewa Sufin-Jacquemart, która przez ćwierć wieku mieszkała we Francji chce, aby w Polsce zastosowano model, który doskonale sprawdził się nad Sekwaną.
– My obywatele musimy być włączeni do dyskusji. Apelujemy do senatorów, aby nie przyjmowali tej specustawy. Żądamy wielkiej, szerokiej debaty publicznej – mówi.
Francuzi zorganizowali aż 850 debat dotyczących atomu z udziałem wybitnych ekspertów i przekazali wszystkie kwestie "za" i "przeciw" energii jądrowej. – Społeczeństwo zrozumiało wiele spraw, o których nikt wcześniej im nie mówił. Po debatach ludzie chcą stopniowego odejścia od atomu – zapewnia aktywistka.
Czytaj też:
Niemcom kurczą się zapasy gazu. Władze twierdzą, że wystarczyCzytaj też:
Awaria elektrowni, która zasila pół Węgier. „Moc zmniejszona o połowę”