Natalie King i Keith Page opowiedzieli o swojej historii dziennikarzom z Bournemouth Echo. Para mieszkająca na co dzień w brytyjskim Wimborne Minster we wrześniu ubiegłego roku zdecydowała się na czterodniową wycieczkę do Polski. – To był pierwszy raz od 10 lat, kiedy mogliśmy razem gdzieś pojechać, więc nie mogliśmy się doczekać – przyznała King w rozmowie z dziennikarzami wyjaśniając, że była wówczas w trzecim miesiącu ciąży, a w podróży oprócz męża towarzyszyła jej 4-letnia córka. – To był świetny pobyt, ale kompletnie zrujnowała go podróż powrotna – dodała wyjaśniając, że lot z Krakowa do Bournemouth najpierw został przesunięty o niemal trzy godziny, a później anulowany.
„Nie wierzyłam własnym oczom”
Na lotnisku małżeństwo dowiedziało się, że Ryanair oferuje im dwie opcje. Mogli ubiegać się o rekompensatę lub zdecydować się na następny lot. Problem w tym, że kolejne połączenie z Krakowa miało odbyć się dopiero tydzień później. – Nie było nawet takiej opcji, żebyśmy czekali przez tydzień. Byliśmy z dzieckiem i musieliśmy wracać do pracy – wyjaśniła Brytyjka. Razem z mężem najpierw zapłaciła około 500 zł za taksówkę z Krakowa do Katowic i niemal 2 tys. zł za bilety lotnicze do Londynu. Trafili tam najpierw lecąc z Katowic do Warszawy, a później z Warszawy do stolicy Wielkiej Brytanii.
King i Page zdecydowali się ubiegać o przysługującą im rekompensatę. – Nie wierzyłam własnym oczom – tak Brytyjka opisała informację od Ryanaira, w której poinformowano o wysokości odszkodowania. Przewoźnik zaoferował im 8,46 funta, co daje około 42 zł. Co na to wspomniane linie lotnicze? „Wyjaśniliśmy to bezpośrednio z klientem” – tak brzmi oświadczenie rzecznika Ryanaira przekazane redakcji Bournemouth Echo.
Czytaj też:
Chwile grozy na pokładzie Boeinga. Pasażerowie krzyczeli i płakali