– Wczoraj w godzinach wieczornych podczas rejsu LO26, załoga stwierdziła niestandardowe zachowanie u jednej z pasażerek. Była bardzo pobudzona, niekiedy wykazywała agresję – powiedział w rozmowie z tvn24.pl Michał Czernicki, rzecznik LOT-u. Sytuacja dotyczyła połączenia z Warszawy do Nowego Jorku, które miało zostać zrealizowane w niedzielę wieczorem. Jak dodał Czernicki, w pewnym momencie stan kobiety pogorszył się na tyle, że zagrażał jej życiu. Wtedy też pilot podjął decyzję o awaryjnym lądowaniu w Keflaviku na Islandii. – Tam tez pasażerka została przekazana wykwalifikowanym służbom medycznym – poinformował rzecznik.
Po opuszczeniu pokładu przez pasażerkę samolot miał ruszyć w dalszą podróż do Stanów Zjednoczonych. W trakcie testowania systemów okazało się jednak, że doszło do usterki zaworu zrzutu paliwa, czyli układu wykorzystywanego tylko podczas sytuacji awaryjnych. – Bezpieczeństwo pasażerów LOT-u jest naszym najwyższym priorytetem, dlatego nasze samoloty mogą startować wyłącznie wtedy, gdy wszystkie systemy pokładowe są w pełni sprawne. Stąd też decyzja kapitana o naprawie tego układu – zaznaczył Czernicki. Podróżnym zaproponowano alternatywne loty oraz zakwaterowano w hotelach.
Czytaj też:
Największy dwusilnikowy samolot świata wystartował. To prawdopodobnie ostatnia szansa Boeinga