Za tą kwotę mogą one wypożyczyć trzy elementy garderoby na raz. Do wyboru mają aż 100 różnych stylizacji. Firma już myśli o podobnej ofercie dla mężczyzn. Podobny model działania rozważa znana w USA sieć obuwnicza Designer Brads - donosi portal Fox Business. Powołuje się przy tym na dane firmy badawczej GlobalData, zgodnie z którymi sektor wypożyczalni odzieży to obecnie prężnie rozwijający się biznes o wartości 1 miliarda dolarów, który do 2023 roku ma osiągnąć wartość 2,5 miliarda dolarów. A w połączeniu z second handami w ciągu dekady stanowić będzie 13 proc. z wartego 360 miliardów dolarów amerykańskiego rynku odzieży (dziś wypożyczalnie i lumpeksy stanowią 7,3 proc. całego rynku odzieżowego).
– Wynajem odzieży to kolejna odsłona gospodarki współdzielenia się, której klienci - szczególnie osoby w wieku 20 i 30 lat - są mniej zainteresowani posiadaniem, za to nadal chcą mieć dostęp do różnych marek i usług – zauważa Steve Barr, ekspert rynków konsumenckich w PwC.
Wypożyczalnie dają przy tym sieciówkom odzieżowym promyk nadziei w czasach, gdy te coraz częściej mają do czynienia z górami niesprzedanych ciuchów i akcesoriów, które potem trzeba mocno przeceniać. Dlatego niektóre amerykańskie sieciówki już zaangażowały się w otwieranie salonów z używaną odzieżą we współpracy z takimi firmami, jak: Real Real i ThredUp. Na przykład J.C. Penney i Macy's współpracują z ThredUp, a Nordstrom testuje odsprzedaż w swoim flagowym sklepie dla kobiet na Manhattanie oraz w Internecie.
Odzieżowa rewolucja
Wchodzenie sieciówek w biznes lumpeksowy jest coraz popularniejszy także w Europie. Na jesieni 2019 roku popularna szwedzka sieć H&M ogłosiła, że przejmuje 70 proc. akcji szwedzkiego start-upu Sellpy, który zajmuje się internetową odsprzedażą ubrań z drugiej ręki. – Sprzedaż rzeczy używanych to jeden z najszybciej rozwijających się sektorów w branży modowej – twierdzą przedstawiciele grupy H&M.
Złośliwi mówią, że to tylko taka PR-owa zagrywka, która ma przypudrować skandal sprzed dwóch lat, kiedy dziennikarze odkryli, że w samej tylko Szwecji H&M spalił 19 ton ubrań. Zdaniem koncernu nie nadawały się do sprzedaży. Mimo wszystko w świat poszedł komunikat, że wielkie koncerny odzieżowe inwestują w lumpeksy. Nieco bliżej nas, bo w Berlinie, Zalando, czyli jeden z największych internetowych sklepów z odzieżą na świecie, otworzył butik w centrum handlowym przy Alexanderplatz. Testuje tam sprzedaż używanych ubrań i dodatków po parę euro za sztukę. Zalando zapewnia, że sprzedawana w butiku odzież jest starannie wyselekcjonowana i tylko dobrej jakości. Jeśli koncept chwyci, mogą powstać kolejne tego typu butiki.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.