Handel w sieci został turbodoładowany przez pandemię. Zmiażdży sklepy?

Handel w sieci został turbodoładowany przez pandemię. Zmiażdży sklepy?

Sortownia sieci Amazon w Hiszpanii
Sortownia sieci Amazon w Hiszpanii Źródło: Wikipedia / Álvaro Ibáñez from Madrid, Spain
Nie ma odwrotu od handlu online. Pandemię dała mu potężnego kopa, którego nikt – na taką skalę – się nie spodziewał. Co w związku z tym czeka nas w najbliższym czasie? Koniec tradycyjnej sprzedaży?

Kryzys koronawirusa podzielił firmy detaliczne na dwie odrębne grupy: te z funkcjonującymi biznesami e-commerce i te, które ich nie mają. Wiele z tych, które ich nie mają, nie przetrwa.

Zwycięzcy i przegrani

Zwycięzcy: pandemia zmusiła Amazon do zatrudnienia większej liczby pracowników i przeglądu swoich łańcuchów dostaw. Ale moloch Jeffa Bezosa okazał się silniejszy niż kiedykolwiek, wielokrotnie przekraczając oczekiwania sprzedażowe Wall Street.

Inni detaliści, którzy dużo zainwestowali w e-commerce przed pandemią, również dobrze się rozwijają. Jednym z przykładów jest Walmart, ale są też inne, mniej oczywiste przykłady sukcesu. Ikea, która jest najbardziej znana ze swoich przepastnych sklepów z dużymi pudełkami, odnotowała 45 proc. wzrost sprzedaży online w ciągu 12 miesięcy do sierpnia.

Przegrani: wśród mniej szczęśliwych znajdują się firmy, które nie w pełni wykorzystały handel online lub zbyt mocno polegały na sprzedaży w centrach handlowych. Te firmy to J. Crew, Brooks Brothers, Sur La Table i właściciel firmy Men's Wearhouse, Tailored Brands. Przedsiębiorstwa w ostatnich miesiącach ogłosiły upadłość. Firma stojąca za swetrami Pringle i Harris Tweed również jest zagrożona upadkiem.

Pytanie: czy konsumenci będą nadal kupować w internecie, gdy pandemia ustanie?

Sprzedaż e-handlu tylko w USA wzrośnie w tym roku o 18 proc. do 710 miliardów dolarów, szacowała firma badawcza eMarketer w czerwcu. Globalna sprzedaż prawie dorówna temu tempu, wzrastając o 16,5 proc. do 3,9 biliona dolarów.

Istnieją pewne dowody na to, że konsumenci nie powrócą do swoich starych zwyczajów. W artykule badawczym McKinsey na początku tego roku stwierdzono, że trendy w Chinach sugerują, że od trzech do sześciu punktów procentowych udziału w rynku zdobytych przez kanały internetowe już nie wróci do tradycyjnego handlu.

Im dłużej trwa pandemia, tym większe prawdopodobieństwo, że konsumenci będą trzymać się nowych nawyków. A firmy starają się dostosować i podtrzymywać ten trend.

Google wchodzi do gry

– W ciągu ostatnich sześciu miesięcy konsumenci radykalnie przestawili się na zakupy online – powiedział Bill Ready, wiceprezes Google’a ds. sprzedaży, dodając, że kupujący w dużych ilościach korzystają z innowacji e-commerce, takich jak odbiór zakupów przed domem.

Google też przyspieszyło własne plany rozwoju handlu elektronicznego w odpowiedzi na pandemię, powiedział Ready. Gigant wyszukiwania pozwala teraz sprzedawcom detalicznym w Europie, na Bliskim Wschodzie i w Afryce bezpłatnie umieszczać produkty na karcie zakupów, po tym, jak zrobił to samo na początku tego roku w Stanach Zjednoczonych.

Co dalej? Stawka jest wysoka, szczególnie w przypadku małych firm, które powoli się rozwijały, a teraz desperacko próbują nadrobić zaległości.

– Wcześniej wielu sprzedawców detalicznych mogło powiedzieć: cóż, handel elektroniczny jest stosunkowo niewielką częścią całego biznesu, może 10 proc. – powiedział Ready. – Teraz u wielu sprzedawców jest to znacznie więcej niż 30 proc. nawet 40 proc.

Sprawdziany online

Nawet giganci e-commerce nie mogą sobie pozwolić na błąd. Inwestorzy będą uważnie obserwować sytuację pod koniec tego tygodnia, kiedy Amazon obchodzi swój coroczny Prime Day z dużymi rabatami we wtorek i środę.

Wydarzenie, które odbędzie się mniej więcej trzy miesiące później niż zwykle, ma wygenerować 9,9 miliardów dolarów w globalnej sprzedaży Amazona, co stanowić będzie 43 proc. wzrost w stosunku do zeszłorocznego wydarzenia, według eMarketera.

Czytaj też:
Badanie GfK: Kryzys w handlu trwa. Przeniósł się do internetu