Od 1 lutego część siłowni i klubów fitness zapowiedziała wznowienie funkcjonowania nawet jeśli nie zostaną zniesione obostrzenia. Branża jest w fatalnej sytuacji finansowej, co potwierdzają dane przedstawione przez Krajowy Rejestr Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Branża fitness z milionowymi długami
Jak wynika z danych przedstawionych przez Krajowy Rejestr Długów, 2021 rok rozpoczął się dla branży fitness z długami sięgającymi 7,7 mln złotych. Dużym ciosem dla klubów i siłowni był przede wszystkim brak ruchu w styczniu, który historycznie wiązał się z ogromnym zainteresowaniem klientów związanym z postanowieniami noworocznymi.
– Szczególnie dotkliwy dla branży musiał być lockdown na ich usługi na przełomie roku. Styczeń był zazwyczaj miesiącem największego obłożenia klubów i przypływu klientów zmobilizowanych postanowieniami noworocznymi. W lutym następował zwykle spadek zadłużenia. Tym razem trudno się tego spodziewać. Co ważne, z naszych danych wynika, że na zamknięciu sektora w ogromnym stopniu tracą pojedynczy trenerzy i instruktorzy fitness, którzy bardzo często mają nieregularny system pracy, są samozatrudnieni lub pracują w oparciu o umowy o dzieło – mówi Adam Łącki, prezes Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej SA.
Największe zaległości firmy z branży mają wobec banków, którym są winne ponad 4,6 mln zł. Na drugi miejscu są firmy zarządzające wierzytelnościami, a na trzecim operatorzy nieruchomości, w których znajdują się lokale.
Czytaj też:
Branża handlowa: Niekończący się lockdown i zamknięcie sklepów nie mają sensu