Mikulska zaznaczyła, że w perspektywie ostatnich kilku lat przeciętne ceny mieszkań na rynku pierwotnym w Trójmieście, Krakowie czy Wrocławiu rosły szybciej niż w Warszawie. Według niej m.in dlatego, że inwestorzy z całej Polski, poszukujący mieszkań na wynajem w atrakcyjnych lokalizacjach, zwracali się ku rynkowi trójmiejskiemu czy krakowskiemu.
– W rezultacie w tych miastach, szczególnie w Trójmieście, powstała szeroka oferta lokali kierowanych przede wszystkim do nabywców inwestycyjnych, często z przeznaczeniem pod najem krótkoterminowy – wyjaśniła. Wskazała też na lokalny popyt. – W ostatnich czterech latach nie tylko ceny mieszkań, ale również przeciętne wynagrodzenia rosły szybciej na rynkach lokalnych niż w Warszawie – wyjaśniła. Dodała, że rosnące możliwości finansowe nabywców, w połączeniu z ograniczoną ofertą, wpłynęły na szybszy wzrost cen.
Eksperci CBRE wyliczyli, że średnia cena mieszkań sprzedanych w Warszawie w pierwszym kwartale 2020 r. wyniosła ok. 9,8 tys. zł za metr kwadratowy. W porównaniu do analogicznego okresu rok wcześniej oznacza to wzrost o 6 proc. Podkreślili, że szybciej ceny rosły w regionach. Na pierwszym miejscu znalazł się Kraków. Na początku roku metr kwadratowy mieszkania kosztował tam 9,3 tys. zł, czyli o 21 proc. więcej niż rok wcześniej. Na drugim miejscu uplasował się Wrocław - gdzie za metr kw. płacono ok. 8,6 tys. zł, o 16 proc. więcej niż w pierwszym kwartale ubiegłego roku. Trzecie było Trójmiasto (ok. 8,9 tys. zł, o 14 proc. więcej niż rok wcześniej).
Z kolei w Łodzi za metr kwadratowy mieszkania płacono ok. 6,3 tys. zł, o niecałe 10 proc. więcej niż rok wcześniej. Natomiast w Poznaniu wzrost cen nieruchomości był porównywalny z warszawskim: metr kwadratowy na początku tego roku to koszt ok. 7,6 tys. zł, o 6 proc. więcej niż rok temu - dodali.
– Aktualne analizy wskazują wyraźnie, że w większości dużych miast ceny mieszkań sprzedanych rosły do ostatniej chwili w ślad za cenami ofertowymi – ocenili eksperci CBRE. Zwrócili uwagę, że na rynku niewiele jest gotowych niesprzedanych mieszkań, a „zaawansowane projekty mają zadowalające wyniki sprzedaży”. Znaczna część wzrostu cen mieszkań wynikała też z przyczyn niezależnych od deweloperów - np. większych kosztów budowy czy rosnących wynagrodzeń. – Niektóre powody inwestowania w mieszkania pozostają aktualne, jak np. rekordowo niskie stopy procentowe – dodali.
Mikulska przyznała, że w obecnej sytuacji trudno przewidywać, czy wystąpią spadki cen i jaka będzie ich skala. – W najbliższej perspektywie oczekiwana jest raczej stabilizacja – oceniła Mikulska. Według niej, jeśli niepewność związana z pandemią utrzyma się dłużej, powodując trwałe zmiany na rynku pracy i w otoczeniu ekonomicznym, obniżki cen będą możliwe. – Po kryzysie 2008 r. przeciętne ceny ofertowe nowych mieszkań charakteryzowały się największą inercją na rynku warszawskim, spadki szybciej zaobserwowano na rynkach regionalnych – podkreśliła. Zastrzegła, że trudno porównywać te dwie sytuacje, bo wówczas mieliśmy do czynienia z bańką spekulacyjną i jeszcze przed recesją akceptacja nabywców dla rosnących cen wyraźnie zmalała. – Można jednak spodziewać się, że ta akceptacja również teraz będzie niższa, co może przełożyć się na ceny –podsumowywała Mikulska. (PAP)
autor: Magdalena Jarco
Czytaj też:
Wypłaty z bankomatów będą droższe. Dlaczego?