Pandemia stanowiła dodatkowy bodziec dla tych, którzy już wcześniej zastanawiali się nad zmianą adresu. Zamiast na mieszkanie, Polacy coraz chętniej stawiają na własny dom gdzieś za miastem (a biorąc pod uwagę coraz mniejszą dostępność działek, to nawet bardzo daleko za jego granicami). W zeszłym roku obserwowaliśmy prawdziwy boom na działki budowlane i projekty domów. Nie dziwi więc, że w niektórych regionach tereny pod zabudowę stanowiły połowę ogólnej liczby transakcji dokonywanych przed notariuszem. Pisze o tym „Dziennik Gazeta Prawna” powołując się na dane GUS.
Dla porównania: w 2018 roku działki niezabudowane były przedmiotem mniej niż 20 proc. transakcji nieruchomościowych.
Trend nie wyhamuje. Na tę chwilę nic nie wskazuje na to, by Polacy traktowali własny dom jako przemijającą modę. W ubiegłym roku wydano 101,6 tys. pozwoleń na budowę dla inwestorów indywidualnych. To o 5 proc. więcej niż rok wcześniej. Wydłużeniu może natomiast ulec czas wprowadzenia się do domu. Na rozgrzanym rynku brakuje budowlańców, ponadto ceny materiałów idą w górę tak bardzo, że kto przygotował sobie kosztorys kilka miesięcy temu, dziś musi uwzględnić w nim dużą „górkę”.
Tak drogo w minionej dekadzie nie było
GUS przyjrzał się również wzrostom cen na rynku lokali mieszkalnych. W 2020 roku mieszkania były średnio o 10,5 proc. droższe niż rok wcześniej. Na rynku pierwotnym zanotowano wzrost o 6,2 proc., a na wtórnym niemal o 15 proc. W ubiegłym roku mieszkania były o 44,7 proc. droższe niż w 2015 roku.
Czytaj też:
Ceny mieszkań: drogo, drożej. Tylko Warszawa zaskoczyła