Serwis Oferteo zapytał Polaków, którzy w 2021 roku zbudowali dom, co było głównym powodem, dla którego podjęli się tego wyzwania. Okazuje się, że ni mniej ni więcej: potrzeba zrealizowania marzenia. Od wielu lat jest to główny powód, dla którego Polacy inwestują we własne cztery ściany. Co czwarty respondent przyznał, że kierowała nim przede wszystkim chęć zwiększenia powierzchni mieszkalnej. Dla 24 proc. motywacją do budowy domu było dysponowanie działką budowlaną. Wśród pozostałych aspektów często wymieniano chęć posiadania ogrodu (23 proc.), przekonanie, że bardziej opłaca się budować dom niż kupować mieszkanie (23 proc.) oraz potrzebę przeprowadzki z miasta na wieś (22 proc.).
– Dane pochodzące z Raportu Oferteo.pl wskazują na różnorodność motywacji i potrzeb osób decydujących się na budowę domu w 2021 roku. Przekładają się one bezpośrednio na podejmowane decyzje w trakcie planowania inwestycji. W tym procesie warto skorzystać z dostępnych narzędzi internetowych, które poz wolą na łatwe porównanie ofert wykonawców i ułatwią oszacowanie budżetu – komentuje Karol Grygiel z zarządu Oferteo.pl.
Najmniej domów wybudowano w województwie opolskim
Według Raportu o budowie domów w 2021 roku 56 proc. prywatnych inwestorów zdecydowało się na dom na wsi. Jest to wynik o 5 punktów procentowych wyższy niż w 2020 roku. Co czwarty respondent wybrał inwestycję w niedużym mieście (do 50 tys. mieszkańców). Podobnie jak w roku 2020 niewielki procent osób budował dom w dużych miastach powyżej 500 tys. mieszkańców. W 2021 roku było to 7 proc., a w 2020 – 5 proc.
W ubiegłym roku najwięcej nieruchomości powstało w województwach mazowieckim (17 proc.), śląskim (13 proc.) i dolnośląskim (9 proc.). Najmniej nowych domów powstało w województwie lubuskim (2 proc.) oraz opolskim (1 proc.).
Marzenia coraz bardziej poza zasięgiem
Po serii podwyżek stóp procentowych marzenie o własnym domu staje się, niestety, coraz mniej osiągalne dla tysięcy rodzin. W czwartek Rada Polityki Pieniężnej podniosła stopy procentowe do poziomu 5,25 proc., a na piątkowej konferencji prasowej prezes NBP Adam Glapiński przyznał, że to nie koniec podwyżek.
– Rada Polityki Pieniężnej podnosi stopy procentowe od kilku miesięcy. Będziemy to robić nadal, aż osiągniemy pewność, że inflacja się obniży, aż osiągniemy pewność, że trwale się ona obniży – powiedział Glapiński. – Nadejdzie czas obniżania stóp, ale w tej chwili priorytetem jest obniżanie inflacji – dodał.
Prezes NBP podkreślił, że podnoszenie stóp procentowych, jest jedynym narzędziem, jakie ma Bank Centralny w celu ograniczenia inflacji. Glapiński zwracał uwagę na bardzo dobrą koniunkturę gospodarczą w Polsce, a także bardzo dobrą sytuację na rynku pracy i rosnące w dwucyfrowym tempie wynagrodzenia. Szef NBP podkreślił, że niemal wszystkie kraje na świecie zmagają się z wysoką inflację, ale niewiele z nich ma tak dobrą sytuację gospodarczą jak Polska.
W trakcie swego długiego, trwającego ponad dwie godziny, wystąpienia, Glapiński kilkakrotnie zapewniał, że przyjdzie moment, w którym RPP będzie mogła obniżać stopy. Wskazanie daty nie jest jednak możliwe, bo to zależy od kondycji gospodarki, a tu wiele jest znaków zapytania.
– Proszę pamiętać, mówię to do kredytobiorców, że nastąpi ten moment – może to będzie 2023, może 2024 rok. Nie wiem, kiedy stopy staną, a potem będą maleć, i kredytobiorcy wtedy będą płacić coraz mniejsze raty – powiedział.
Kiedy nastąpi szczyt inflacji?
Podczas konferencji padło pytanie o to, kiedy będzie można mówić o trwałej obniżce inflacji. – Jeśli przez kolejne miesiące inflacja będzie na stałym poziomie, a nawet zacznie maleć i nie będziemy widzieć wokół chmur (np. w krajach sąsiednich) to będzie to ten moment – powiedział prezes NBP.
Glapiński wyraził nadzieję, że szczyt inflacji nastąpi w czerwcu bądź lipcu tego roku. Prezes NBP podkreślił, że dalszy wzrost cen będzie zależny od utrzymania tarcz antyinflacyjnych w przyszłym roku.
Czytaj też:
Kiedy obniżka stóp procentowych? Prezes NBP wskazuje możliwy termin