Frankowicze składają coraz więcej pozwów
Artykuł sponsorowany

Frankowicze składają coraz więcej pozwów

Adwokat Jan Kretowicz
Adwokat Jan Kretowicz Źródło:Materiały prasowe / Kancelaria Tokarska Kretowicz
Jak czerwcowy wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej zmienił w praktyce sytuację kredytobiorców, o czym powinni pamiętać, decydując się na unieważnienie umowy kredytowej a także czy i kiedy warto zawrzeć ugodę z bankiem? Opowiada o tym adwokat Jan Kretowicz z kancelarii Tokarska Kretowicz, specjalizującej się w postępowaniach sądowych i pozasądowych w sporach z instytucjami finansowymi.

Wprost.pl.: Dzięki niedawnym wyrokom TSUE, frankowicze, których umowy można unieważnić w sądzie, sporo zyskali – z jednej strony TSUE stwierdził, że bankom nie należy się wynagrodzenie za korzystanie z kapitału, a z drugiej dał kredytobiorcom narzędzie do zabezpieczania swoich roszczeń na czas procesu. Frankowicze mogą zacierać ręce?

Adw. Jan Kretowicz: Bez wątpienia oba wyroki są korzystne z punktu widzenia frankowiczów. Warto jednak podkreślić, że argumentacja dotycząca stosowania środków zabezpieczających przewidzianych prawem krajowym jest podobna do tej, która dotychczas była stosowana przez prawników reprezentujących kredytobiorców czy też tej, która pojawiała się w uzasadnieniach postanowień uwzględniających wnioski o zawieszenie rat na czas trwania sprawy w sądzie.

Czytaj też:
Frankowicze dyktują warunki

Myślę jednak, że wyrok przełoży się na to, że więcej sędziów będzie pozytywnie do takich wniosków podchodzić, ponieważ obecnie praktyka Sądów była bardzo różna. Jeżeli chodzi natomiast o wypowiedź TSUE w zakresie uprawnienia banków do żądania wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, to jestem przekonany, że wyrok ten szybko przełoży się na wypracowanie jednolitej linii orzeczniczej sądów, a powództwa banków będą oddalane Oczywiście pozostaje kwestia tego, czy wyrok ten będzie również szeroko stosowany w odniesieniu do roszczeń banków opartych o waloryzację świadczenia. Tutaj pojawiają się różnice interpretacyjne, chociażby mając na uwadze wyrok sprzed kilku dni jaki zapadł w Sądzie Okręgowym w Gdańsku, który takie żądanie uwzględnił. Ale nadal mówimy tu o jednostkowym i nieprawomocnym wyroku.

To mocny argument na korzyść banków?

Moim zdaniem nie. I nie kieruję się w tym przypadku orzecznictwem TSUE ale przepisami kodeksu cywilnego, które mówią wprost, że z takim żądaniem nie może występować przedsiębiorca, jeżeli świadczenie, które chce waloryzować, pozostaje w związku z prowadzeniem tego przedsiębiorstwa. Z tego co wiem, zostały też już skierowane w tym zakresie nowe pytania prejudycjalne, więc miejmy nadzieję, że i w tym zakresie wszelkie wątpliwości zostaną wyjaśnione.

Zatem wszystko, co się dzieje w ostatnim czasie, zdecydowanie sprzyja kredytobiorcom, ale efekty zobaczymy dopiero za jakiś czas.

Ilość pozwów złożonych przez kredytobiorców faktycznie wzrosła w ostatnim czasie? Warto zagrać o najwyższą stawkę?

Zdecydowanie tak. Miesięcznie wpływa do naszej kancelarii 150-200 spraw frankowiczów, czyli o połowę więcej niż w tym samym okresie rok temu. Nim ruszyła lawina pozwów kredytobiorców, banki przewidywały, że do sądów pójdzie 20-25 proc. klientów. Życie zweryfikowało te założenia.

Zawarto też sporo ugód. Z korzyścią dla klientów czy banków?

Ugody zawierane na warunkach proponowanych przez banki podczas pierwszego spotkania najczęściej nie są korzystne. Największa liczba ugód została zawarta przez Millenium i PKO BP. Ugody te były szczególnie mocno forsowane niecałe dwa lata temu, w warunkach niskiego wówczas WIBOR-u. Banki wyliczały pozostałe saldo do spłaty albo przeliczając saldo z franków na złote po umówionym kursie, albo przeliczając kredyt od samego początku w taki sposób, jakby od początku był to zwykły kredyt złotowy. Wiele osób decydowało się na takie rozwiązanie, bo przy takim przeliczeniu i względnie niskim oprocentowaniu liczyli, że ich raty spadną o 20-40 proc.

Czytaj też:
Sądy pozwalają frankowiczom na niepłacenie rat. „Widać pozytywny trend po wyroku TSUE"

Pomijając jednak pozostałe aspekty sprawy, np. to, ile faktycznie środków już zdążyło wpłynąć na rzecz banku do momentu ugody (a najczęściej było to już więcej niż udzielony kredyt), to sens takich ugód został szybko zweryfikowany w momencie wzrostu WIBOR-u. Oprocentowanie takich kredytów po ugodzie, tak jak wszystkich kredytów złotowych poszło w górę o 5-6 proc. Takich ugód nie warto zawierać, bo mogą przynieść skutek odwrotny od zamierzonego i finalnie klienci więcej zapłacą niż płacili przed podpisaniem ugody.

Jakie chwyty stosują banki?

Często proponują ugody nawet klientom, którzy jeszcze nie weszli z nimi w spór. Bank z pozoru wychodzi z korzystnym rozwiązaniem, kredytobiorca ma poczucie, że dostaje coś ekstra nawet się o to nie starając, ale najczęściej nie ma odpowiedniej wiedzy, aby realnie ocenić skutki takiej ugody lub porównać jej warunki z tym, co można uzyskać w przypadku unieważnienia umowy. Tutaj pojawia się klasyczny problem braku uprzedniej konsultacji z prawnikiem przed podjęciem decyzji czy podpisaniem dokumentu. Warto to robić.

A więc, jak się do tego profesjonalnie przygotować?

Jeżeli już mówimy o porozumieniach, to lepsze z punktu widzenia frankowiczów są ugody zawierane w trakcie postępowania sądowego, które są indywidualnie negocjowane z uwzględnieniem okoliczności konkretnej sprawy. Kiedy przystępujemy do sprawy, przygotowujemy przedsądowe wezwanie i wysyłamy je do banku, to już na tym etapie banki bywają dużo bardziej elastyczne. W tym zakresie widać zmianę w stosunku do tego, jak wyglądało to np. rok czy dwa lata temu.

To znaczy?

Szczególnie jest to widoczne w mniejszych sprawach, gdy mamy do czynienia z kredytem w wysokości 100-120 tys. zł. Banki są w takich sprawach bardziej chętne do zawierania korzystniejszych ugód już na etapie przedsądowym. Coraz częściej w sprawach kredytów o mniejszej wartości dochodzi również do zawierania porozumień zaraz po wyroku sądu pierwszej instancji.

Jak zakładam, banki nie chcą generować dodatkowych kosztów postępowania sądowego, jeżeli wiedzą, że szansa na zmianę wyroku w drugiej instancji jest znikoma.

Tego typu porozumienia, w których kredytobiorca jest przez nas reprezentowany są dużo bardziej korzystne. Obecnie zawieramy kilka ugód miesięcznie, ale to i tak dużo lepszy wynik niż np. rok temu.

Ile lat średnio trwa „przeprawa” z bankiem?

To częste pytanie, na które nie ma jednej odpowiedzi. To zależy od wielu czynników, począwszy od miasta, do którego sprawa trafi. Warszawa jest obecnie najgorsza pod tym względem, szczególnie jeśli chodzi o „wydział frankowy”. Tu z reguły pierwsza sprawa może odbyć się w terminie 2-3 lat od wniesienia pozwu. Oczywiście można mieć szczęście i trafić na sędziego, który dopiero co się pojawił w wydziale i ma pusty referat, ale to rzadkość. W innych miastach bywa szybciej. Kilka razy np. Sąd Okręgowy w Krakowie zrobił nam miłą niespodziankę i wydał wyrok po dosłownie kilku miesiącach od wniesienia sprawy. Ale są to pojedyncze sprawy, które odstają od średniej. Wiele zależy od samego sędziego, bo jeden może już po dwóch tygodniach doręczyć pozew do banku a drugiemu zajmuje to trzy miesiące, albo i więcej.

Realistycznie szacując, średnio sprawy toczą się ok. dwóch lat w pierwszej instancji, ale w drugiej sprawa zamyka się w ciągu roku.

Co trzeba zrobić, aby unieważnić kredyt? Od czego zacząć?

W pierwszej kolejności – od znalezienia swojej umowy z bankiem, bo często zgłaszają się do nas klienci, którzy takiej umowy nie mają. Gdy już uda nam się ją odnaleźć, dokonujemy podstawowej analizy, którą można zrobić samodzielnie, korzystając z powszechnej wiedzy zawartej w internecie lub – najlepiej – zgłosić się do kancelarii. To szybka ścieżka, ponieważ każda specjalizująca się w tej tematyce kancelaria przeanalizowała tysiące podobnych spraw i posiada odpowiednie narzędzia, które pozwalają określić efekt prowadzenia sprawy w ujęciu finansowym oraz omówić skutki, które wiążą się z nieważnością umowy.

Ile można na tym zyskać?

Przede wszystkim uwolnienie się od wadliwego produktu i zobowiązania względem banku, którego wartość ciągle się zmienia i to zazwyczaj poprzez wzrost. Jeżeli chodzi o liczby, to zawsze na początku przedstawiamy orientacyjne rozliczenie kredytu w przypadku unieważnienia umowy, korzystając z własnych narzędzi. Dokładna informacja pojawia się w momencie, kiedy kredytobiorca uzyskuje historię spłaty kredytu.

Zresztą, na etapie początkowym nie jest ważne precyzyjne określenie roszczeń, ale wyjaśnienie jak może wyglądać postępowanie. Każdy musi mieć świadomość, z czym wiąże się unieważnienie umowy, bo dochodzi do tego kwestia rozliczenia kapitału kredytu i dalsze działania banku, jak np. te omówione na początku, abstrahując od tego, czy są one zasadne czy nie.

I tu zaczynają się obawy?

Tak. Kredytobiorcy boją się sądu, nie mówiąc już o walce z takim podmiotem, jakim jest bank. Ale to podejście się zmienia. Kilka lat temu, gdy spraw zaczęło przybywać, obawy były znaczne. Kredytobiorcy zadawali pytania czy w momencie złożenia pozwu bank w odwecie nie będzie im utrudniał życia, nie wypowie im umowy pomimo jej regularnego spłacania itp.

A jednocześnie banki stosują różne strategie, by hamować zapędy kredytobiorców i odwodzić ich pomysłu składania pozwu.

Jest to widoczne nawet w stosunku do osób, które są już w tym procesie np. od trzech lat i nagle dostają od banku wezwanie do zwrotu kapitału kredytu, pomimo tego, że w sprawie nie zapadło nawet orzeczenie sądu pierwszej instancji. Na widok wielostronicowego pisma wiele osób zaczyna mieć wątpliwości, obawy, zastanawiać się skąd w wyznaczonym przez bank terminie zgromadzą środki, których bank się domaga.

Od tego jest jednak pełnomocnik, aby w takich momentach udzielić wsparcia, wytłumaczyć, dlaczego bank wysyła takie pismo i jak należy na nie zareagować.

Oczywiście, jeżeli ktoś np. podejmuje decyzję o wstrzymaniu spłacania dalszych rat bez uprzedniego postanowienia sądu o zabezpieczeniu powództwa, to trzeba się liczyć z konsekwencjami takiej decyzji i uodpornić na pewne sytuacje. Ale tu znowu pojawia się miejsce dla pełnomocnika, który powinien te kwestie wyjaśnić. To co jednak najbardziej ludzi przekonuje i ośmiela do wejścia w spór z bankiem, to informacje od rodziny czy znajomych, że udało im się wygrać. Znaczna część naszych klientów przychodzi z rekomendacji od tych osób, które swoją sprawę przy naszym wsparciu szczęśliwie doprowadziły do końca.

Źródło: Wprost