Sukcesy twórców sztucznej inteligencji szybko i często przebijają się w medialnych doniesieniach – także tych mainstreamowych. Jeszcze w poprzednim wieku głośno było o systemie Deep Blue, który pokonał szachowego arcymistrza, niedawno komputery udowodniły swą wyższość także w go czy pokerze. W roku 2014 gwiazdą stał się program komputerowy Eugene Goostman, który pokonał test Turinga i tym samym miał udowodnić, że sztuczna inteligencja stała się faktem.
Minęło kilka lat, a pytanie o to, kiedy doczekamy się prawdziwej sztucznej inteligencji pozostaje aktualne. Bo chociaż wokół wspomnianych projektów robiło się głośno, szybko okazywało się, że to zaledwie marna namiastka czegoś, co mogłoby imitować ludzki mózg. Zamiast wirtualnych asystentów rodem z książek i filmów SF, mamy do dyspozycji proste boty do zamawiania pizzy.
Czarnoksiężnik z Oz w branży IT
Powstało już wiele artykułów i raportów dotyczących sztucznej inteligencji w kontekście odbierania pracy człowiekowi. Można się z nich dowiedzieć, ile miejsc pracy zniknie wskutek tej cyfrowej ofensywy, które profesje są najbardziej zagrożone, jaką ścieżkę kariery należy wybrać, by zminimalizować ryzyko bezrobocia. Pokaźna część tych prognoz jest już nieaktualna – komputery nie wymiotły ludzi z rynku pracy. Wciąż ich potrzebują. Nierzadko w kontrowersyjnych okolicznościach.