Musk cieszy się na myśl o recesji i zapowiada zwolnienie co dziesiątego pracownika

Musk cieszy się na myśl o recesji i zapowiada zwolnienie co dziesiątego pracownika

Elon Musk
Elon MuskŹródło:Shutterstock
Elon Musk spodziewa się, że w najbliższym czasie amerykańska gospodarka przyjmie mocne uderzenie i „wyprzedzająco” chce zwolnić 10 proc. załogi. Poinformował o tym kadrę menadżerską Tesli, a któryś z adresatów doniósł o tym pomyśle mediom.

Dwa dni temu do mediów trafił mail, który Elon Musk rozesłał do pracowników firmy Tesla. Krótko poinformował, że to koniec z pracą zdalną, a o hybrydowej nie ma mowy. „Każdy w Tesli jest zobowiązany do spędzania w biurze minimum 40 godzin tygodniowo"- napisał Musk i rozwiewając wszelkie wątpliwości, dodał:„jeśli się nie pojawisz, założymy, że złożyłeś rezygnację”.

Musk spodziewa się recesji, ale… to dobrze

Okazuje się, że nawet ci, którzy są gotowi dojeżdżać codziennie do biura, nie mogą być pewni, że zachowają zatrudnienie.

Kilka dni temu Musk został zapytany przez użytkownika Twittera, czy gospodarka USA zbliża się do recesji. Przyznał, że tak, „ale to właściwie dobra rzecz”. „Zbyt długo spadał na głupców deszcz pieniędzy. Jakieś bankructwa muszą się zdarzyć” – napisał.

Spodziewając się spowolnienia, Musk chce zwolnić 10 proc. załogi Tesli. Napisał o tym w mailu do kadry kierowniczej, a któryś z adresatów opowiedział o planach szefa agencji Reuters.

twitter

Co najmniej 6 miesięcy oczekiwania na nowy samochód

Jeśli recesja (którą prognozuje nie tylko Musk, ale też finansiści z różnych banków) czai się za rogiem, to jeszcze nie dopadła samochodów elektrycznych. Popyt na auta elektryczne jest niezmącony i jak dotąd jest więcej chętnych na samochody niż gotowych modeli, które czekają na kupujących w salonach. Dotyczy to nie tylko samochodów elektrycznych, ale także hybryd oraz aut z silnikiem spalinowym, słowem: wszystkiego, czym można jeździć. Kilka dni temu „Rzeczpospolita” donosiła, że sześciomiesięczne oczekiwanie na samochód to już standard. „Spowodowane pandemią ograniczenia w zaopatrzeniu fabryk aut w części i komponenty, pogłębione wojną w Ukrainie, wywróciły plany sprzedażowe importerów oraz dealerów. I coraz bardziej frustrują klientów" – czytamy.

Producenci samochodów mają za sobą dobry rok

Za małą dostępność samochodów obwiniać można pandemię, która doprowadziła do tego, że fabryki ograniczyły produkcję, a nawet gotowe auta tygodniami stały w portach, bo w związku z zatorami (spowodowanymi, a jakże, przez lockdowny), nie było jak ich dostarczyć do kupujących. Tesli we znaki dał się długi i surowy lockdown w Szanghaju, gdzie znajduje się jedna z fabryk. Kilka dni temu władze tego największego chińskiego miasta ogłosiły wielkie luzowanie ograniczeń, więc powoli ludzie będą wracali do pracy w pełnym wymiarze czasu. Inna sprawa, że skutków wielotygodniowych opóźnień nie da się z miejsca zniwelować.

Frank Schwope, analityk NordLB z Hanoweru powiedział w rozmowie z Reutersem, że ostatecznie 2021 rok okazał się dla producentów samochodów dobry, ale w najbliższą przyszłość patrzą oni z niepewnością. Historyczne poziomy inflacji na całym świecie, rosnące koszty produkcji, strach w firmach, które szukając oszczędności, mogą ograniczać wymianę floty samochodowej – to wszystko może uderzyć w produkcję samochodów.

Czytaj też:
Elon Musk wściekły! Zarzuca oszustwo i oskarża o diabelstwo

Opracowała:
Źródło: Reuters