Sprzedają używane buty, stare balie i zardzewiałe przedmioty. „Zarobić można na wszystkim”

Sprzedają używane buty, stare balie i zardzewiałe przedmioty. „Zarobić można na wszystkim”

Używane buty na bazarze
Używane buty na bazarze Źródło:WPROST.pl
Na popularnych pchlich targach czy giełdach staroci można nabyć prawdziwe „skarby” – przekonują kolekcjonerzy. W ofercie sprzedaży są również zniszczone i zardzewiałe przedmioty, które szybko znajdują nabywców. Chętnych na starocie jest wielu. Klienci decydują się na używane buty, które można nabyć za ułamek wartości nowych. „Handel to sztuka konwersacji. Trzeba umieć zagadać z klientem” — mówią sprzedawcy.

Na popularnym wśród mieszkańców Warszawy bazarze Olimpia można nabyć nie tylko najtańsze o stolicy owoce i warzywa. Znaczną część targowiska zajmują drobni sprzedawcy, którzy oferują stare bądź używane rzeczy po okazyjnych cenach. Kupić można tam niemal wszystko, począwszy od książek czy encyklopedii sprzed kilku dekad, poprzez naczynia, sztućce, kryształy czy peerelowską porcelanę, a skończywszy na starych urządzeniach i magnetofonach kasetowych znanych polskich firm. Sprzedawcy oferowali niemal wszystko, co mają jeszcze w dobrym stanie, a czego już nie potrzebują w domu.

Giełda staroci przyciąga klientów. Kolekcjonerzy szukają używanych „skarbów”

Stare kilkudziesięcioletnie przedmioty cieszyły się olbrzymim zainteresowaniem klientów. Ci oglądali maszyny do szycia, żelazka, stare lampy, elektronarzędzia, komputery Atari, Commodore, czy popularne kaseciaki. W gratisie można było dostać kilka kaset z ówczesnymi przebojami muzycznymi.

Nie obyło się bez sentymentalnych wspomnień nawiązujących do czasów poprzedniej epoki. Kolekcjonerzy, zanim nabyli wyszukany towar, nie tylko targowali się o cenę, ale i wypytywali o każdy szczegół z nim związany. Mimo że w warunkach bazarowych nie było możliwości sprawdzenia, czy urządzenia działają, klienci ufali sprzedawcom na kupieckie słowo.

Klienci kupują używane buty. Kosztują ułamek ceny nowych

Uwagę wielu kupujących zwracało dość duże, ale bardzo nietypowe stoisko z używanymi butami. Na kilkunastu metrach kwadratowych znajdowało się kilkaset par obuwia zarówno mokasynów, jak i ponadczasowych trzewików, butów sportowych, czy zamszowych. Dostępne były także tenisówki oraz buty znanych markowych firm.

Sprzedawca przekonywał, że obuwie jest sprowadzane z Wielkiej Brytanii oraz krajów skandynawskich. Najtańsze buty można było nabyć w cenie 10 zł. Te lepsze, jak znanych firm New Balance kosztowały 20 zł. Chętnych na używane obuwie nie brakowało. W ciągu krótkiej rozmowy ze sprzedawcą kilka osób zdecydowało się na ich kupno.

Starocie oferowane na bazarze

Pchli targ to oaza kolekcjonerów. Wyszukują „perełek” do swoich domów

Jeszcze więcej klientów zainteresowanych nabyciem staroci można było spotkać na warszawskim bazarze na Kole. Zarówno w sobotę, jak i w niedzielę wielu kolekcjonerów przeczesywało bazar w poszukiwaniu prawdziwych „skarbów” pochodzących z poprzednich epok. Ten targ staroci jest dobrze znany mieszkańcom stolicy od lat 80. ubiegłego wieku. Na pierwszy rzut oka można odnieść wrażenie, że przenosimy się w czasie do całkiem innego świata.

Można tam nabyć nie tylko figurki z porcelany i mosiądzu, czy kilkudziesięcioletnie sztućce oraz kompletne zastawy stołowe. Porcelanowe misy, talerze czy filiżanki znajdują się w tekturowych pudłach. Niektórzy klienci dokładnie oglądają ich zawartość przez kilka godzin.

Dużym zainteresowaniem cieszą się również rękodzieła artystyczne jak kryształowe żyrandole, srebrne świeczniki, obrazy, lustra, zegary, czy meble. Z kolei kolekcjonerzy poszukują tam licznych pamiątek z czasów drugiej wojny światowej oraz popularnych produktów z czasów PRL.

Starocie oferowane na bazarze

Sprzedawcy oferują także stare, zardzewiałe rzeczy. I znajdują na nie nabywców

Pośród licznych antyków na targu staroci w sprzedaży są również rzeczy mocno zniszczone, a nawet skorodowane rdzą. Sprzedawcy oferują stare tabliczki z nazwą warszawskich ulic, zardzewiałe klucze, druty, metalowe pręty, konewki i balie, czyli popularne ocynkowane wanny w czasach PRL. Część rzeczy nie przetrwała próby czasu, od razu widać, że nie nadaje się do użytku.

Na chodniku ustawione są niekompletne zniszczone pralki czy żelazka z poprzednich epok. Wiele osób omija to miejsce, uznając te produkty jako zbędne rupiecie czy też złom. „Czy znajdują się na nie chętni?” – pytam sprzedawcę. – Oczywiście. Mam nawet stałych klientów — przytakuje. – Zarobić można na wszystkim — przekonuje.

Handel to sztuka konwersacji. Zainteresowanych starociami jest wielu

Niektórzy klienci podchodzą z ciekawości, rozpoznają zardzewiałe części, wiedzą, z jakich podchodzą urządzeń oraz wspominają ich historię. Inni zaś nie tylko rozmawiają, ale i kupują części złomu z sentymentu. Twierdzą, że kiedyś mieli takie urządzenie w domu i do dzisiaj mile je wspominają. Można także nabyć zniszczone lub niekompletne części mebli.

W sprzedaży są także stare kasety magnetofonowe i video. Za kilka złotych można obejrzeć przeboje filmowe z lat 80. i 90. ubiegłego wielu lub posłuchać ówczesnych przebojów. Szybko znajdują nowych nabywców. — Handel to sztuka konwersacji. Wystarczy dobrze zagadać i klient szybko się znajdzie — zaznaczają sprzedawcy.

Czytaj też:
Polacy chętnie dają rzeczom drugie życie. Liczba second handów przestała spadać
Czytaj też:
Nie przepłacaj za warzywa i owoce. Rolnicy zapraszają na samozbiory