Chciała zainwestować w firmę rurociągową. Skończyło się na policji

Chciała zainwestować w firmę rurociągową. Skończyło się na policji

Oszustwo na „inwestycje w rury”
Oszustwo na „inwestycje w rury” Źródło: Pixabay
Perspektywa szybkiego zarobku niejednemu odbiera jasność myślenia. Na policję zgłaszają się poszkodowani, którzy przegapili kilka „flag ostrzegawczych” i dali się podpuścić dzwoniącym do nich oszustom. Inwestycja w niesprecyzowaną firmę rurociągową? Czemu nie!

Do policjantów z Czarnej Białostockiej zgłosiła się 68-letnia mieszkanka powiatu białostockiego. Powiedziała, że niespełna miesiąc wcześniej znalazła w internecie ogłoszenie dotyczące inwestycji w jedną z firm rurociągowych. Po wypełnieniu kwestionariusza skontaktowali się z nią mężczyźni, którzy mówili po polsku, ale z charakterystycznym wschodnim akcentem. Przedstawiali się jako doradcy finansowi.

Kobieta chciała zainwestować w firmę rurociągową

Zgodnie z instrukcjami, kobieta zainstalowała na swoim telefonie poleconą przez nich aplikację mającą służyć dalszym inwestycjom. Okazało się jednak, że potrzebna była ona do zdalnej obsługi jej telefonu przez oszustów. Swoją inwestycję 68-latka rozpoczęła od wpłacenia na wskazany rachunek bankowy 800 złotych. Oszuści skontaktowali się z kobietą jeszcze dwukrotnie, by podała kody blik na łączną kwotę 8 tysięcy złotych, które według zapewnień oszustów potrzebne były do dalszego inwestowania. Dodatkowo przestępcy wykorzystując dostęp do konta seniorki zaciągnęli kredyt na kwotę 10 tysięcy złotych.

To był ostatni kontakt oszustów z seniorką. Dopiero po miesiącu widząc, że ma zaciągniętą pożyczkę, kobieta zorientowała się, że padła ofiarą oszustwa. Straciła blisko 19 tysięcy złotych.

Oszuści chętnie zwodzą Polaków obietnicą szybkiego zarobku pod warunkiem zainwestowania w jakąś branżę czy firmę. Wcześniej wymagają zainstalowania aplikacji i wpłacenia pieniędzy na wskazane konto lub blikiem. Zaślepione wizją łatwego zarobku ofiary wykonują wszystkie polecenia. Nie wszyscy zgłaszają później na policję fakt, że zostali oszukani.

„Facet z Tindera zapraszał na handlowanie krypto”, czyli o „zarzynaniu świń”

Czasem złowienie ofiary jest bardzo łatwe, ale nierzadko wymaga to od oszustów większego wyrafinowania. Przed wakacjami „Gazeta Wyborcza” opisała mechanizm oszustwa finansowego, który dotarł m.in. do Polski. Ofiarą mogła się stać m.in. pani Aneta, która nawiązała kontakt na aplikacji randkowej Tinder z przystojnym mężczyzną imieniem Frank. Rozmowa układała się świetnie, przez trzy dni, aż nastąpił zgrzyt.

Mężczyzna znienacka zapytał, czy pani Aneta chce z nim handlować opcjami na bitcoiny. – Owszem, rzucał wcześniej sugestie, że handluje kryptowalutami i że nawet osiąga niezłe zyski. Ale nigdy nie spotkałam się z tym, żeby zamiast na kawę czy spacer, facet z Tindera zapraszał na wspólne handlowanie krypto – dziwiła się.

Dziennikarce „GW” także udało się szybko nawiązać rozmowę, która rozwijała się bardzo podobnie. Przystojny mężczyzna, Claude, bardzo zabiegał o kontakt, nigdy nie przekraczając granicy flirtu. W pewnym momencie zaczął wspominać, że interesuje się finansami i „handluje kryptowalutami, żeby podreperować budżet". Po zdobyciu zaufania rozmówczyni prosił o zainstalowanie aplikacji Binance i zweryfikowanie konta w Bitrue. Strona, na której miała dokonać przelewu była jednak fałszywa. Zdjęcie Claude'a było zaś skradzione od modela z Hiszpanii.

Oszustwo tego typu nosi nazwę „pig-butchering”, czyli „zarzynanie świń”. Dlaczego tak? Wyjaśniamy w tym tekście.

Czytaj też:
„Ale kto tyle zarabia?” Czy dane GUS są miarodajne? Wyjaśniamy
Czytaj też:
Marże deweloperów szybują, choć ci twierdzą, że nie mają jak zejść z kosztów

Opracowała:
Źródło: Wprost