– Szacuję, że sprzedaż w całym e-commerce wzrosła między 23-35 proc. Raczej wysokie dwadzieścia kilka procent, niż powyżej trzydziestu. Patrząc przez pryzmat wielkości branży, to naprawdę olbrzymi skok i to w tak krótkim czasie. To wszystko odbywa się z dnia na dzień – powiedział Brzoska w rozmowie z ISBnews.TV.
– Nie miejmy złudzeń: w przypadku recesji - a z taką przyjdzie nam się zmierzyć - nie będziemy zieloną wyspą, która będzie rosła jak do tej pory 18 proc. rok do roku. Konwersja klientów będzie postępowała, ale na znacznie mniejszym koszyku zakupowym, ponieważ siła nabywcza konsumentów - w związku z recesją, zwolnieniami z pracy, obniżaniem dochodów społeczeństwa - spadnie, więc e-commerce też będzie jedną z ofiar kryzysu. Dziś to jest krótkotrwały efekt. Jestem przekonany, że za miesiąc, półtora niestety sytuacja będzie znacznie gorsza – podkreślił Brzoska.
Ciągłość łańcucha dostaw
Jego zdaniem, obecnie branża e-commerce stoi na wszystkich możliwych filarach. Stara się sprostać oczekiwaniom konsumentów.
– Dzieje się tak na całym świecie, nie tylko w Polsce. Widać to po działaniach Amazona, ale i innych dużych retailerów, którzy skupiają się na zachowaniu ciągłości łańcucha dostaw. W naszym przypadku jest dokładnie tak samo. Widzimy wyraźnie, że przekrój towarowy jest różny. Są grupy towarów, które sprzedają się znacznie częściej niż przed pandemią. No i są takie kategorie, które przeżywają eksplozję na poziomie kilkuset, czy nawet kilku tysięcy procent – dodał Brzoska.
Prezes nie ma żadnej wątpliwości co do tego, że ludzie przekonali się do zakupów w internecie.
– Na przykład w Chinach, w całej prowincji Hubei, która została zamknięta na kilkadziesiąt dni, dzisiaj nadal restauracje są puste, mimo że są już otwarte, a klienci nadal zamawiają większość swoich produktów przez internet. Czyli mamy do czynienia z gigantycznym przyspieszeniem tej tendencji, która rosła organicznie, a którą obserwowaliśmy zwłaszcza w krajach Europy Zachodniej, gdzie zakupy przenosiły się do handlu online' owego – wskazał.
Jego zdaniem, po zakończeniu pandemii oczywiście nadal będzie grupa klientów, która większość rzeczy będzie kupować w sklepach stacjonarnych.
– Natomiast liczba nowych użytkowników, która po raz pierwszy spróbowała np. korzystać z paczkomatów - i to się wydarzyło półtora tygodnia temu - pokazuje, że zmiana zachowań konsumenckich będzie trwała. Pytanie tylko jak bardzo głęboka ona będzie. Czy to spowoduje, że w Polsce szybko dojdziemy do 15-18 proc. całości sprzedaży tak jak w najbardziej zaawansowanych gospodarkach Europy Zachodniej? W takich krajach, jak Francja, Wielka Brytania, czy Niemcy osiągną wzrost do 20 proc. sprzedaży detalicznej realizowanej w kanale online – podkreślił prezes.
Jednak - jego zdaniem - nie cały e-commerce będzie wygrany. Jest bardzo wiele branż, które mocną ucierpią.
– Sprzedaż w kategorii fashion to spadki o 20 proc., a w Wielkiej Brytanii 45, a nawet 60 proc., więc to nie jest tak, że każdy, kto sprzedaje w internecie, dzisiaj przeżywa hossę. Weźmy też pod uwagę zakłócenia łańcucha dostaw. Firmy, które dziś jeszcze sprzedają, za chwilę nie będą miały towaru, ponieważ z Chin on dotrze za 30-40 dni – podkreślił.
Czytaj też:
Nieoczekiwany efekt koronawirusa. Historyczny wskaźnik zabójstw w Medellin