Wystarczy wejść na Facebooka, by przekonać się, że żartów z przytycia podczas kwarantanny pojawiło się naprawdę sporo. Wygląda na to, że przybraliśmy na wadze. Zrezygnowaliśmy też z diet, w tym pudełkowych, bo przestaliśmy chodzić do biur.
Teraz, w miarę luzowania obostrzeń, chcemy szybko wrócić do formy. Zamawiamy na potęgę, a cateringi dietetyczne rosną.
Umowna data rozpoczęcia kwarantanny to 10 marca. Tego dnia podjęto decyzję o zamknięciu szkół. Z badań wynika, że do 17 kwietnia spadki w „pudełkach” wyniosły – w zależności od miasta – od 35 proc. do 50 proc. w porównaniu do 10 marca.
Kiedy przytyliśmy „pudełka” zaczęły się cieszyć coraz większą popularnością. Ostatniego dnia kwietnia było już realizowanych 82 proc. dostaw z tych, które miały miejsce 10 marca. Dzisiaj (koniec maja – 21 maja) jest już realizowanych 104 proc., które miały miejsce 10 marca.
Przełom w środku kwarantanny
Cateringi dietetyczne na stałe zagościły na polskim rynku gastronomii, a nisza ta jest wyceniana na ponad miliard złotych rocznie. Codziennie pod drzwi w całej Polsce jest dostarczanych około 80 tysięcy paczek, które składają się z posiłków mających zaoszczędzić czas potrzebny na zakupy, gotowanie i zmywanie. Podobnie jak cała branża, w pierwszych tygodniach trwania epidemii, firmy przygotowujące i dostarczające diety pudełkowe mocno odczuły spadek popytu. Wynikał on przede wszystkim z tego, że większość dotychczasowych klientów pracowała i gotowała w domu lub opuściła biurowce przenosząc się poza miasto. Część również zwyczajnie podjęła decyzję o oszczędzaniu na ciężkie czasy, które były i ciągle są przez wszystkich zapowiadane.
– Do Wielkanocy wszyscy przedstawiciele branży z niepokojem obserwowali spadki sięgające 50 proc. sprzedaży z początku marca. Nikt nie wiedział, czego się spodziewać dalej i kiedy skończą się cięcia kosztów. Nagle, po Wielkanocy, coś jakby drgnęło i rozpoczęło się stopniowe przechodzenie coraz większej liczby osób na dietę. To co zauważył każdy działający w branży, to zmęczenie samodzielnym gotowaniem, zakupami i miesiącem siedzenia w domu. Ba, klienci wprost zgłaszali, że wracają, bo po narodowej kwarantannie i siedzeniu w domu pojawiło się kilka dodatkowych kilogramów. I o ile w pierwszych tygodniach kwietnia można było mówić o ostrożnym optymizmie, to w drugiej połowie maja można śmiało powiedzieć, że rynek wraca do normy sprzed epidemii. Co ciekawe, poza rosnącym popytem zwiększyła się też znacząco podaż na rynku – mówi Przemek Skokowski z porównywarki cateringów Dietly.pl.
Zmiany podczas pandemii
Na początku kwietnia mieliśmy w Polsce do czynienia z ogromnym zainteresowaniem cateringiem dietetycznym wśród nowych firm – restauracji, bistro, a także popularnych firm dostarczających dotychczas kanapki oraz cateringi okolicznościowe. Jednak w maju było już wiadome, że część z tych firm rozpoczęła przygodę z cateringiem w celu ratowania przychodów. Części zaczęło to wychodzić, a część się wycofała wiedząc, że stopniowe odmrażanie gospodarki będzie dla nich dużo bardziej zbawiennie niż zajmowanie się biznesem, którego nie znają, a który też nie należy do łatwych. Z drugiej strony mamy firmy, które nigdy nie będą już funkcjonować tak samo.
Nawet teraz ciężko sobie wyobrazić sytuację, w której w najbliższych miesiącach do biurowców wrócą sprzedawcy posiłków ze skrzynkami na każdym piętrze, a wesela i inne wydarzenia będą organizowane na więcej niż kilkadziesiąt osób. Firmy, które do tej pory działały wyłącznie w tych branżach niestety, ale muszą rozwijać dodatkowe usługi, bo w ich wypadku powrót do stanu sprzed epidemii będzie dużo dłuższy.
Taka sytuacja oczywiście wpływa na dużo większe niż do tej pory rozdrobnienie na rynku. Pojawia się coraz więcej firm realizujących diety pudełkowe zarówno w Warszawie, jak i dużo mniejszych miejscowościach, dla których próg kilkudziesięciu dostaw dziennie może oznaczać być albo nie być również pozostałej działalności.
Co dalej z „pudełkami”?
Niestety, ciężko przewidzieć, jak będzie wyglądać rynek w najbliższych miesiącach. Wakacje zawsze były najsłabszym okresem w branży, a obroty spadały wtedy o 40-50 proc. w porównaniu do innych miesięcy. Oczywiście okres wakacyjny w tym roku na pewno będzie inny, rodzi się więc pytanie, jak bardzo odbije się to na liczbie zamówień. Drugą niewiadomą jest pytanie o ewentualną recesję gospodarczą oraz to, jak wpłynie ona na konsumentów, którzy mogą wykazywać większe niż wcześniej tendencje do oszczędzania na usługach z wyższej półki, a taką jest catering dietetyczny.
– Cała branża, mimo napawających optymizmem ostatnich czterech tygodni, stara się wciąż ostrożnie dysponować środkami, żeby nie dopuścić do sytuacji, która miała miejsce w połowie kwietnia, gdzie każdy drżał o terminy płatności i żywą gotówkę tak, aby wystarczyło na spłaty zobowiązań – mówi Skokowski
Czytaj też:
Jak wyeliminować cukier z diety? 5 sposobówCzytaj też:
Jak wybrać w sklepie zdrowe, mrożone produkty? Wyjaśnia dietetykCzytaj też:
Cateringi dietetyczne też pomagają. Dostarczają do szpitali darmowe posiłki