– Polską racją stanu jest, by rurociąg Baltic Pipe zaczął działać jesienią 2022 roku, tak by w rozmowach o nowym kontrakcie na dostawy gazu z Rosji – lub jego braku – Polska była niezależna – powiedział Artur Soboń, sekretarz stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych, w Kwadransie Politycznym w TVP.
Duńczycy wstrzymali prace na swoim odcinku lądowym
W zeszły czwartek duńska Komisja Odwoławcza ds. Środowiska i Żywności cofnęła pozwolenie środowiskowe dla rurociągu Baltic Pipe, którym ma płynąć gaz z Norwegii przez Danię do Polski. Sprawa została przekazana do ponownego rozpatrzenia przez ten urząd.
Agencja Ochrony Środowiska musi przeprowadzić dodatkowe badania konieczne do oceny, czy inwestycja może zniszczyć lub uszkodzić tereny rozrodu lub odpoczynku wskazanych gatunków. Wątpliwości dotyczą kilku gatunków myszy i nietoperzy występujących na obszarze lądowej części planowanego gazociągu o długości 210 km, który ma przebiegać przez Jutlandię oraz wyspy Fionia i Zelandia.
Nowa decyzja czy dopracowanie postanowień?
Zapytany, czy strategiczny ze względu na bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju projekt jest zagrożony, Artur Soboń zapewnił, że ryzyka nie ma, bo trwają prace na innych odcinkach, również polskim.
– Pytanie, czy potrzebna będzie nowa decyzja środowiskowa dla kontynuowania prac na terenie Danii czy też wystarczy wydanie nowego operatu, który określi nowe zasady zabezpieczenia tych nietoperzy i myszy – powiedział sekretarz stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych.
Dodał, że ma nadzieję, że wystarczy operat, „tak by komisja wydająca decyzję miała gwarancję, ze warunki zostały spełnione”. Jego zdaniem w decyzji Duńczyków nie ma złej woli, bo Dania również będzie beneficjentem gazociągu, którym gaz płynąć będzie z Norwegii. – Zakładam, ze jesteśmy w stanie wypełnić te zobowiązania – powiedział.
Czytaj też:
Lada moment rozpocznie się układanie gazociągu Baltic Pipe. Rok 2022 będzie przełomowy