W tym tygodniu ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk poinformowała, że zmienią się zasady, według których ustalana jest wysokość płacy minimalnej. – Proponujemy, żeby to minimalne wynagrodzenie wynosiło 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia. To jest zgodne z dyrektywą Parlamentu Europejskiego – powiedziała w audycji „Bez uników" w radiowej Trójce szefowa resortu pracy.
Wypowiedź ta wywołała popłoch wśród pracodawców, gdyż oznaczałaby wzrost minimalnego wynagrodzenia z 4300 zł brutto do 5150 zł brutto.
Nawiązał do niej jeden z uczestników dzisiejszego spotkania z premierem Donaldem Tuskiem w Białymstoku. Mężczyzna przyznał, że wysłuchał słów Dziemianowicz-Bąk „z przerażeniem". W jego ocenie realizacja tej zapowiedzi doprowadzi do upadku wielu firm, a pracownicy będą musieli pracować w tzw. szarej strefie.
Płaca minimalna wzrośnie o niemal 5 proc.
Szef rządu odpowiedział, że zdaje sobie sprawę, że „podnoszenie w nieskończoność płacy minimalnej, wynikającej z decyzji rządu, może stanowić poważny problem dla tysięcy polskich firm, szczególnie tych małych". – Pani minister ma lewicową wrażliwość i chciałaby wszystkim pomagać (...) Pani minister usłyszy ode mnie we wtorek, że my – zgodnie z zasadami i obowiązkami rządu – zaproponujemy podniesienie płacy minimalnej tak jak mówi o tym konieczna ustawa. To będzie o blisko 5 proc. więcej, bo taki obowiązek narzuca na nas ustawa. Nie będziemy proponowali mocniejszego skoku. Pójdziemy po tym, co obowiązkowe i konieczne. Musimy w tej chwili zadbać o bezpieczeństwo, szczególnie małych i średnich firm w Polsce – powiedział premier.
Przypomnijmy, ze w tym roku – w związku z wysoką inflacją w roku 2023 – minimalne wynagrodzenie wzrośnie dwukrotnie. W styczniu nastąpiła podwyżka do kwoty 4242 zł brutto, zaś w lipcu płaca minimalna wzrośnie do kwoty 4300 zł brutto.
Czytaj też:
Zamieszanie wokół podwyżki płacy minimalnej. Minister finansów reagujeCzytaj też:
Niespodzianka dla wielu rodziców przed Dniem Matki. Urlop będzie dłuższy