Rząd przekazał już do Brukseli Krajowy Plan Odbudowy, czyli dokument, który jest podstawą do uzyskania środków Europejskiego Funduszu Odbudowy. Dokument określa również sposób, w jaki środki zostaną spożytkowane. W pierwszej transzy Polska ma szansę na 4-5 mld euro. Pieniądze mają pomóc gospodarce odbić się po pandemii, więc im wcześniej będzie można zacząć je wydawać, tym lepiej. Cały szkopuł w tym, że ten moment nadejdzie prawdopodobnie dopiero jesienią – informuje „Dziennik Gazeta Prawna”.
Krajowy Plan Odbudowy. Akceptacja za kilka miesięcy
Procedury w Brukseli zajmą kilka miesięcy, ale polski rząd chciałby rozpocząć inwestycje publiczne z KPO już wcześniej. Aby „puścić w ruch” spodziewane środki, rząd planuje udzielać samorządom promesy, a więc zobowiązać się, że gdy tylko Bruksela da zielone światło, pieniądze zostaną przekazane beneficjentom. Ci zaś mogliby zacząć planować, w jaki sposób spożytkują obiecane środki. Może się to jednak okazać ryzykowne.
– Jeśli rząd zacznie udzielać promes, zanim plan zostanie ostatecznie zatwierdzony, zaryzykuje pieniędzmi budżetowymi. Zwłaszcza jeśli jakaś inwestycja zostałaby potem podważona – powiedział w rozmowie z „DGP” polityk PO.
Narzędzie gospodarcze czy polityczne?
Potencjalni beneficjenci mają wiele wątpliwości dotyczących tego, jak ma wyglądać finansowanie projektów, zwłaszcza w zakresie części pożyczkowej, na dziś stanowiącej ok. 12 mld euro. Unia Metropolii Polskich wskazuje, że wciąż nie ma informacji o wysokości oprocentowania pożyczek, zasad jej spłaty czy umarzania.
Nie wiadomo również, do kogo trafią pożyczki, a do kogo bezzwrotne granty. Opozycja obawia się, że PiS może dość łatwo tak ukierunkować strumień grantów czy częściowo umarzalnych pożyczek, by trafiły one do gmin przychylnych partii rządzącej. Osiągnie wtedy cel polityczny: pokaże „swoim”, że o nich dba, a gminom, w których nie wygrywa wyborów wyśle sygnał: „lepiej z nami nie zadzierajcie”.
W środę ponownie zbierze się rządowo-samorządowy zespół roboczy ds. KPO, na którym kontynuowana będzie dyskusja o ustawie wdrażającej KPO. Jak zauważa „DGP”, działaczy lokalnych nie przekonuje argument rządu, że KPO to finalny dokument, w którym niewiele da się już zmienić.
Czytaj też:
Rolnicy: Pieniędzy z KPO będzie nieadekwatnie mało. Wątpliwości też wśród posłów PiS