Protestujący urzędnicy przynieśli pod Kancelarię Premiera bryłę lodu. Nikt do nich nie wyszedł

Protestujący urzędnicy przynieśli pod Kancelarię Premiera bryłę lodu. Nikt do nich nie wyszedł

Protest przed Ministerstwem Finansów
Protest przed Ministerstwem FinansówŹródło:Facebook
W sobotę w Warszawie zaprotestowali pracownicy budżetówki. Najpierw przyszli przed Ministerstwo Finansów, a następnie udali się pod Kancelarię Prezesa Rady Ministrów. Domagają się 12 proc. podwyżki wynagrodzeń.

Na protest przyjechali związkowcy z różnych części Polski. Uczestnicy szli w 150-osobowych grupach, aby nie łamać obostrzeń związanych z pandemią. Nie było im dane porozmawiać z przedstawicielem KPRM, wcześniej zresztą służby odgrodziły cały budynek barierkami, a dostępu do niego pilnowali policjanci.

Wśród protestujących byli pracownicy sądów, prokuratury, urzędów skarbowych, muzeów, urzędów celno-skarbowych, policji, Służby Więziennej czy urzędów wojewódzkich.

Symbolem tego, o co walczą protestujący, była bryła lodu w kształcie okienka kasowego z logiem NSZZ "Solidarność" i napisem "KASA. Żądamy 12 procent". Ma ona symbolizować zamrożenie płac w budżetówce. W rzeczywistości zamrożenia w tym roku nie będzie – rząd zapowiedział podwyżki w budżetówce o 4,5 proc., ma zostać również odmrożony Fundusz Nagród. Dla związkowców to jednak za mało. Inflacja już zbliża się do 6 proc., a nie jest powiedziane, że nie przebije kolejnego pułapu. Podwyżka zostanie od razu "przejedzona" przez podwyżki cen.

facebook

60 proc. podwyżki w sferze marzeń

Jeszcze w sierpniu Piotr Szumlewicz, przewodniczący „Związkowej Alternatywy” przekonywał, że skoro posłowie, senatorowie i szefowie różnych instytucji państwowych dostali w uproszczonym trybie (bez zmiany ustawy, wystarczyło rozporządzenie prezydenta) podwyżkę rzędu nawet 60 proc., to nie ma powodu, by urzędnicy nie mieli również uzyskać takiej obietnicy.

– Przedstawiciele partii rządzącej argumentowali, że radykalne podwyżki dla polityków były konieczne, aby wysocy urzędnicy państwowi nie byli podatni na korupcję. To argument bardzo źle świadczący o morale elit rządzących, a na dodatek, jak widać, nie działa on, bo tuż po przyznaniu podwyżek mieliśmy do czynienia z korupcją polityczną na masową skalę – pisał w mediach społecznościowych Szumlewicz.

I dalej: „Niezależnie od arogancji władzy uważamy, że warunkiem dobrze funkcjonującego państwa jest godnie opłacana administracja. Wszak to dzięki niej państwo może sprawnie działać i profesjonalnie wypełniać swoje obowiązki. Skokowy wzrost wynagrodzeń w sferze budżetowej byłby pierwszym od wielu lat sygnałem, że rząd chce poprawić jakość funkcjonowania państwa. Dlatego żądamy podwyżki płac w budżetówce o 60 proc”.

Jeszcze kilkanaście tygodni temu zapowiadał, że na ulice Warszawy i innych dużych miast wyjdą tysiące protestujących, a z powodu różnych innych form strajku (wzięcia przez pracowników urlopów na żądanie, zwolnień lekarskich, skrupulatnego i powolnego wykonywania obowiązków) sparaliżowane zostanie działanie instytucji państwowych. Jak dotąd tak się nie stało. Protesty co jakiś czas przechodzą ulicami Warszawy, ale nie był to ogólnopolski zryw.

Podwyżki dla żołnierzy

W ostatnich godzinach miłą informację o podwyżkach usłyszeli żołnierze. Poinformował o tym na Twitterze minister obrony Mariusz Błaszczak. "Będą kolejne podwyżki dla żołnierzy! Jednym z naszych priorytetów jest zapewnienie godnych warunków służby w Siłach Zbrojnych RP. Dlatego zdecydowałem o podwyższeniu uposażenia żołnierzy w przyszłym roku o ponad 600 zł" – przekazał.

Biorąc pod uwagę, jak bardzo niechętnie rząd rozmawia z protestującymi pracownikami budżetówki, trudno zakładać, by podobne podwyżki stały się również ich udziałem.

Czytaj też:
ZUS przejmuje 500+. Urzędnicy boją się o pracę