Każdego roku dochodzi do pewnych korekt na mapie administracyjnej Polski. Dotychczasowe gminy miejskie otrzymują status gmin miejskich, miasta włączają w swoje granice sąsiednią miejscowość – albo w drugą stronę, osiedla lub sołectwa chcą rozwijać się samodzielnie i odłączają się od miasta.
Pozornie może się wydawać, że przyłączenie do Bełchatowa w województwie łódzkim osady Słok-Młyn, w której mieszka ok. 10 osób, to taka niewiele znacząca zmiana. Nie o liczbę mieszkańców tu jednak chodzi, lecz o to, że na „przenoszonym” terenie znajduje się część Elektrowni Bełchatów. Po 1 stycznia będzie ona płaciła podatki (podatek od nieruchomości, CIT, PIT, taksę eksploatacyjną) również na rzecz liczącego blisko 60 tys. mieszkańców Bełchatowa, a spadną wpływy Kleszczowa.
Wielkie pieniądze i narracja o sprawiedliwości społecznej
Batalia o zmianę granic zaczęła się kilka lat temu, a lobbowała za tym posłanka Małgorzata Janowska (dziś w Partii Republikańskiej Adama Bielana). Zwolennicy przesunięcia granic, tak by i Bełchatów mógł korzystać z podatków płaconych przez elektrownię, przekonywali, że to niesprawiedliwe, że jedynym beneficjentem jest 6-tysięczny Kleszczów, choć przecież kopalnia węgla brunatnego i elektrownia trują mieszkańców wszystkich okolicznych miejscowości.
„Gdyby Kleszczów sam pozyskał inwestorów, nigdy bym nie ośmieliła się na taką decyzję [lobbowanie za zmianą granic – przyp. red.], ale elektrownia i kopalnia należą do Skarbu Państwa. Najważniejsze jest wspólne dobro, uważam, że cały powiat powinien rozwijać się równo. Gmina Kleszczów ma na koncie pół miliarda oszczędności. Łatwo jest zarządzać takimi kwotami, w przeciwieństwie do samorządów, gdzie cała kwota na inwestycje jest mniejsza niż koszt remontu jednej drogi. Ze zgrozą patrzę, że w najbogatszej gminie dzieci mają wszystko, a w sąsiedniej nie ma piłek w szkole” – przekonywała posłanka w rozmowie z serwisem naszemiasto.bełchatów w 2018 roku.