Cena baryłki ropy naftowej Brent spadła poniżej 100 dolarów. To jeden z niewielu pozytywów, który płynie z coraz bardziej wyraźnych sygnałów i prognoz wielu instytucji i ekonomistów, że nadchodzi globalna recesja. Rynek ropy naftowej odczuwa obawy o wyhamowanie globalnej gospodarki, a co za tym idzie spadku popytu na ropę naftową.
Cena ropy naftowej. Kryzys może pomóc
Cena baryłki ropy naftowej Brent 7 lipca spadła w ujęciu dobowym po raz trzeci z rzędu i osiągnęła cenę 99,75 dolarów za baryłkę, Jeszcze tańsza była amerykańska ropa West Texas Intermediate, za którą płacono 97,74 dolara za baryłkę. Oba gatunki były tym samym najtańsze od 11 kwietnia. Spadki z 6 lipca były największymi od 1988 roku. Brent potaniała wtedy o 8 proc., a baryłka WTI o 9 proc.
Co ciekawe, jeszcze kilka dni temu nic nie zapowiadało, że cena będzie rosła, gdyż rynek obawiał się braków w podaży spowodowanych odcięciem Rosji od światowego rynku. Coraz głośniejsze informacje o tym, że nadchodzi światowy kryzys gospodarczy, większy od tego, który inwestorzy pamiętają z 2008 roku. Swoje obawy otwarcie przedstawiali już m.in. szefowa EBC Christine Lagarde i szef Fedu Jerome Powell.
Rynek znajduje się więc obecnie w rozkroku między problemami związanymi z podażą po odcięciu dostaw ropy Ural, a reakcją na pesymistyczne scenariusze dotyczące najbliższych miesięcy. Wygląda na to, że obecnie mocniej działają informacje o tym, że niebawem przemysł może zdecydowanie ograniczyć zapotrzebowanie na surowiec, co znów będzie wymagało reakcji OPEC.
Czytaj też:
Nagła śmierć sekretarza generalnego OPEC. Za 3 tygodnie miał skończyć 6-letnią kadencję