Polacy nadal masowo dogrzewają domy „farelkami”. To może słono kosztować

Polacy nadal masowo dogrzewają domy „farelkami”. To może słono kosztować

Farelka
Farelka Źródło:Shutterstock / Yevhen Prozhyrko
Szukanie alternatywnych źródeł ciepła może się okazać bardzo kosztowne. Sezon grzewczy rusza, a wraz z nim potencjalnie wyższe rachunki za prąd.

Sezon grzewczy w pełni. Wysokie ceny energii elektrycznej, a także kłopoty z zaopatrzeniem w węgiel i inne rodzaje paliwa opałowego sprawiają, że Polacy znów szukają alternatyw do ogrzania domów i mieszkań. Niektóre źródła ciepła mogą być jednak dużo droższe, niż może się wydawać.

Krajowa Agencja Poszanowania Energii przeprowadziła analizę, która pokazuję, jakie są najczęściej wykorzystywane przez Polaków grzejniki i ile może kosztować ich użycie na dłuższą metę.

– Miesięczny koszt energii elektrycznej, pobieranej przez urządzenia dogrzewające, może wahać się od około 35 zł do nawet 289 zł. Mając na uwadze długość okresu grzewczego, który w Polsce trwa nawet do sześciu miesięcy, ten koszt dodatkowego ogrzewania może stanowić znaczną pozycję na rachunku za prąd – powiedział portalowi bankier.pl Maciej Maciejowski z Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej.

Farelki nadal bardzo popularne

Wraz z nadejściem pierwszych mrozów widać skokowo rosnące zainteresowanie kupnem różnego typu grzejników. Jak wynika ze statystyk Google’a za ostatnie 30 dni, Polacy zaczęli szukać w sieci sposobów na dogrzanie domów i mieszkań już 1 listopada, ale największy wzrost zapytań można zaobserwować 11 listopada. Trend na kluczowe frazy, takiej jak „farelka”, „grzejnik elektryczny”, czy „grzejnik”, ciągle rosną.

Wielu Polaków ma nadal w domach legendarne już niemal grzejniki firmy Farel, którzy przez lata użytkowania w wielu polskich domach doczekały się nazwy „farelka”. Żółte bądź pomarańczowe grzejniki pamiętające czasy PRL nadal skutecznie i szybko dogrzewają pomieszczenia, ale trzeba z nich korzystać bardzo ostrożnie. Niewiele osób bowiem pamięta, że są one bardzo energochłonne.

Termowentylatory tego typu, to urządzenia o mocy od 1000 do nawet 2000 watów. To tyle, ile przeciętna kuchenka mikrofalowa. Zakładając średnie zużycie na poziomie 1500 watów, przy obecnych cenach energii, dogrzewanie przez zaledwie 1-2 godziny dziennie, może oznaczać miesięczne koszty w wysokości nawet 70 złotych. Jeśli urządzenie będzie wykorzystywane dłużej, koszty mogą się okazać bardzo wysokie.

Czytaj też:
Miasto obniży temperaturę o dwa stopnie. Jaśkowiak: Ja w gabinecie mam od lat 16
Czytaj też:
Uczelnie przygotowują się na trudną zimę. Dodatkowe ferie i zajęcia zdalne pomogą spiąć finanse

Źródło: WPROST.pl / Bankier.pl