W czwartek minister rozwoju i technologii Krzysztof Paszyk przedstawił założenie nowego programu mieszkaniowego rządu „Klucz do mieszkania". Program ten ma zastąpić „Kredyt na start".
Nowy program mieszkaniowy rządu
Nowy program ma opierać się na trzech głównych komponentach: wsparciu mieszkalnictwa komunalnego, społecznego i własnościowego. – Zmieniamy filozofię rozwoju mieszkalnictwa w Polsce i zupełnie inaczej rozkładamy akcenty niż do tej pory. Według nowych założeń, najwięcej środków budżetowych przeznaczymy na te gałęzie mieszkalnictwa, które przysłużą się do zapewniania godnych warunków życia dla tych, którzy nie mogą sobie pozwolić na zakup mieszkania na własność – tłumaczy szef resortu rozwoju.
Paszyk podkreślił, że „żadna złotówka z tego programu nie trafi do deweloperów".
„Klucz do mieszkania" zakłada wsparcie dla zakupu mieszkania tylko z rynku wtórnego, domu z rynku wtórnego lub działki i budowy domu metodą gospodarczą. W przypadku zakupu domów i mieszkań z rynku wtórnego będą limity ceny za metr kwadratowy. W przypadku wsparcia kupna mieszkania na własność – tylko z rynku wtórnego – limit ceny za metr kwadratowy dla całej Polski wyniesie 10 tys. zł, a dla pięciu największych i najdroższych miast – 11 tys. zł. Gminy – jak podkreślił minister rozwoju – będą mogły podnieść ten limit ceny, samodzielnie kształtując politykę mieszkaniową.
Paszyk zaznaczył, że sprzedający mieszkanie musi posiadać je co najmniej od 5 lat. – Nie ma możliwości kupna mieszkania od flippera – zapowiedział szef resortu rozwoju.
Co istotne, korzystający ze wsparcia nie będzie mógł posiadać już mieszkania. – Programy, o których mówimy, dotyczą tylko osób, które naprawdę poszukują pierwszego mieszkania – podkreślił Paszyk.
„Wielkie niedopatrzenie"
Co o nowym rządowym programie mieszkaniowym sądzą eksperci? Dr Izabela Rudzka ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie dostrzega jego zalety, ale w jej ocenie wsparcie dla kupujących mieszkanie lub dom tylko z rynku wtórnego, to „wielkie niedopatrzenie". – Prowadziliśmy kilka lat temu badania i teraz robimy je ponownie. Wynika z nich, że jednak bardzo duże zainteresowanie dotyczy zakupu pierwszych mieszkań, ale tych nowych, nie z rynku wtórnego – podkreśla w rozmowie z RMF FM ekspertka.
– Jeśli mówimy, że zadbamy tylko o jakąś część rynku, to momentalnie jest powód do spekulacji. Wbrew temu, co słyszymy o rynku mieszkaniowym, cena mieszkania to nie jest tylko to, co nam się wydaje. To są różnego rodzaju koszty związane m.in. z obszarami podażowymi. Niestety miejsca, gdzie najlepiej nam się żyje i najwyższe są dochody, tam również ceny mieszkań są najwyższe. Co za tym idzie, nie sądzę, żeby spadły ceny mieszkań, które teraz zostały wybudowane. Każdy, kto ma świadomość, jak działa rynek, wie, że ceny mieszkań na rynku pierwotnym nie pójdą w dół – dodaje.
Czytaj też:
Ceny najmu znowu w górę. W tych miastach jest najgorzejCzytaj też:
Ceny mieszkań odstraszają pracowników. Firma wzięła sprawy w swoje ręce