Prezydent Stanów Zjednoczonych rozpoczął swoją kampanię reelekcyjną od propozycji podwyższenia podatku dla najbogatszych. To uderzenie w kontrkandydata, który ujawnił, że płaci mniejsze podatki niż klasa średnia.
W swoim przedwyborczym wystąpieniu na Florida Atlantic University Barack Obama nawoływał do obłożenia 30-proc. podatkiem zarabiających ponad 1 mln dol. rocznie. Uzasadnieniem są spadające wpływy do kasy państwowej od 1 proc. najlepiej zarabiających. Biały Dom podał dane z raportu IRS, z których wynika, że w 2008 r. 400 najbogatszych gospodarstw domowych, o dochodach w wysokości 110 mln dol. i więcej, odprowadziło do fiskusa tylko 18 proc. z tych kwot, podczas gdy w 1995 r. było to prawie 30 proc. Obliczono też, że 22 tys. gospodarstw, których dochody w 2009 r. przekroczyły 1 mln dol., zapłaciło mniej niż 15 proc. podatku.
Zgodnie z obecnym prawem zwykłe dochody i zyski z małych przedsiębiorstw są opodatkowane aż do 35 proc. Jednocześnie podatki od zysków kapitałowych i dywidend nie przekraczają 15 proc.
Pomysł wyższego opodatkowania bogatych nie jest nowy. Ochrzczono go mianem 'reguły Buffetta', amerykańskiego multimiliardera, który już kilka lat temu skrytykował system fiskalny kraju, ujawniając, że płaci zaledwie 15 proc. podatku od dochodów, a to stawka niższa niż ta, która obowiązuje jego sekretarkę.
Obama miał kilka powodów, aby zacząć starcie z Mittem Romneyem od tego tematu. Po pierwsze, 16 kwietnia Kongres będzie głosował nad ustawą zgłoszoną przez Demokratów wprowadzającą w życie 'regułę Buffetta'. Po drugie, według badań przeprowadzonych przez Ipsos na zlecenie agencji Reuters w marcu dwie trzecie obywateli jest za 'sprawiedliwym podziałem', jak określają swoją ideę Demokraci. Po trzecie wreszcie, podkopuje w ten sposób pozycję rywala, który w styczniu ujawnił swoje zeznania podatkowe za ostatnie dwa lata. Okazało się, że bogacz, korzystając z furtki podatkowej dla inwestorów, płaci od osobistych dochodów zaledwie 14 proc. do budżetu państwa.
? To polityczna zagrywka. Z ekonomicznego punktu widzenia nieracjonalna ? krytykują Obamę Republikanie. Wskazują, że w ten sposób ściągnie się do budżetu niespełna 50 mld dol. przez 10 lat, a to zaledwie ułamek deficytu. Do września 2012 r. przewiduje się zwiększenie deficytu budżetowego USA do ponad 1,17 bln dol. Większość ekspertów jest zgodna, że do poprawy sytuacji fiskalnej państwa obok cięcia wydatków niezbędne są zmiany podatkowe.
Zgodnie z obecnym prawem zwykłe dochody i zyski z małych przedsiębiorstw są opodatkowane aż do 35 proc. Jednocześnie podatki od zysków kapitałowych i dywidend nie przekraczają 15 proc.
Pomysł wyższego opodatkowania bogatych nie jest nowy. Ochrzczono go mianem 'reguły Buffetta', amerykańskiego multimiliardera, który już kilka lat temu skrytykował system fiskalny kraju, ujawniając, że płaci zaledwie 15 proc. podatku od dochodów, a to stawka niższa niż ta, która obowiązuje jego sekretarkę.
Obama miał kilka powodów, aby zacząć starcie z Mittem Romneyem od tego tematu. Po pierwsze, 16 kwietnia Kongres będzie głosował nad ustawą zgłoszoną przez Demokratów wprowadzającą w życie 'regułę Buffetta'. Po drugie, według badań przeprowadzonych przez Ipsos na zlecenie agencji Reuters w marcu dwie trzecie obywateli jest za 'sprawiedliwym podziałem', jak określają swoją ideę Demokraci. Po trzecie wreszcie, podkopuje w ten sposób pozycję rywala, który w styczniu ujawnił swoje zeznania podatkowe za ostatnie dwa lata. Okazało się, że bogacz, korzystając z furtki podatkowej dla inwestorów, płaci od osobistych dochodów zaledwie 14 proc. do budżetu państwa.
? To polityczna zagrywka. Z ekonomicznego punktu widzenia nieracjonalna ? krytykują Obamę Republikanie. Wskazują, że w ten sposób ściągnie się do budżetu niespełna 50 mld dol. przez 10 lat, a to zaledwie ułamek deficytu. Do września 2012 r. przewiduje się zwiększenie deficytu budżetowego USA do ponad 1,17 bln dol. Większość ekspertów jest zgodna, że do poprawy sytuacji fiskalnej państwa obok cięcia wydatków niezbędne są zmiany podatkowe.