Złoty od rana się umacnia. Analitycy wróżą jednak nadchodzącą przecenę

Złoty od rana się umacnia. Analitycy wróżą jednak nadchodzącą przecenę

Pieniądze
Pieniądze Źródło: Shutterstock / Łukasz Wróbel
O godzinie 09:24 za euro trzeba było zapłacić 4,4728 zł, dolar kosztował 3,9617 zł, szwajcarski frank 4,2082 zł, a brytyjski funt 4,9766 zł.

Środowy poranek przynosi lekkie umocnienie złotego, który w ten sposób częściowo odrabia wczorajsze straty. Zmiany kursu są jednak dość ograniczone i prawdopodobnie takie pozostaną do końca dnia. W dalszym ciągu jednak ryzyko mocniejszej przeceny złotego się utrzymuje. Konieczne jest tylko pojawienie się nowych impulsów, które wyrwą polskie pary z trwającej już prawie miesiąc względnej stabilizacji notowań.

Złoty rano stara się odrobić część z wczorajszych strat. Pomaga wzrostowe odbicie na EUR/USD. Jednakże utrzymujące się od wczoraj gorsze nastroje na rynkach finansowych, a więc i mniejszy apetyt na ryzyko, nie pozwalają oczekiwać większej presji popytowej. Wręcz przeciwnie. Na horyzoncie pojawiło się ryzyko, napędzanego nowymi obawami przed epidemią koronawirusa, dalszego pogorszenia klimatu inwestycyjnego na świecie. A to może już przełożyć się na umocnienie dolara, jednocześnie prowokując wyprzedaż złotego i innych walut krajów zaliczanych do rynków wschodzących.

Układ sił na wykresach polskich par wskazuje, że prawdopodobieństwo przyszłej przeceny złotego jest znaczne. Szczególnie dobrze to widać na wykresie CHF/PLN. Kurs tej pary już od kilku tygodni jest "przyklejony" do 4,20 zł, nie reagując na wcześniejszą poprawę klimatu inwestycyjnego na świecie. To sugeruje, że kolejnym ruchem będzie skok w kierunku 4,25-4,30 zł.

Analogicznie należy interpretować sytuację na wykresach USD/PLN i EUR/PLN. Konsolidacja dolara w przedziale 3,92-4,00 zł, jawi się w tym przypadku jako przystanek w drodze do ataku na 4,10 zł. Dla euro, które od trzech tygodni oscyluje wokół 4,45 zł, takim celem są okolice 4,53 zł.

Czytaj też:
Złoto pobija kolejny rekord. Jest najdroższe od 2011 roku

Źródło: ISBnews / Marcin Kiepas, analityk Tickmill