Istnieje pewne prawdopodobieństwo, że o „taperingu” usłyszymy nieco więcej od prezesa Fed w Jackson Hole w Kansas City, które jest zaplanowane na 26-28 sierpnia. Przypomnijmy jakie warunki muszą zostać spełnione, żeby Fed podniósł poziom przedziału stopy głównej „fed funds”. Po pierwsze rynek pracy musi znajdować się w dobrej kondycji.
Tutaj istnieją pewne znaki zapytania. Nie do końca wiadomo, czy rozbieżność między utrzymującą się wysoką stopą bezrobocia a wysoką liczbą otwartych miejsc pracy wynika z krótkotrwałego bezrobocia w okresie poszukiwania pracy, czy jednak mamy do czynienia z długotrwałym bezrobociem wynikającym z niedopasowania struktury pracy podaży i popytu na rynku pracy. Drugim warunkiem jest inflacja, która musi być odpowiednio wysoka.
Trzeba spełnić warunki
Zanim rozpoczną się podwyżki stóp, musi zostać zakończony skup aktywów. Fed kilkukrotnie podkreślał, że zanim dojdzie do wzrostu kosztów pieniądza, QE musi być dezaktywowane. Podnoszenie stóp oraz skupowanie aktywów z rynku jest procesem mało efektywnym. To połączenie nie jest właściwe w polityce banku centralnego. Wynika z tego, że im szybciej zakończy się QE, tym szybciej zostaną spełnione warunki konieczne do przyszłych podwyżek stóp. Perspektywa pierwszego wzrostu „fed funds” jest możliwa na początku 2023 roku.
Wychodzenie z ultra-niskich stóp procentowych w USA będzie zjawiskiem nieuniknionym, które wzmocni siłę dolara (pojawi się atrakcyjność odsetkowa) w długim terminie. Na rynku futures zmieniło się pozycjonowanie. Wg raportu CFTC z 6 sierpnia liczba długich pozycji przeważa nad krótkimi trzeci tydzień z rzędu. Patrząc na krótki horyzont, ostatnia aprecjacja USAD była napędzana danymi makro. Moim zdaniem przyszedł w tym momencie czas na odreagowanie i chwilowy rajd „zielonego” może odpuścić. Rynek oczekuje w tym momencie konkretnych deklaracji. Być może usłyszymy je w Górach Skalistych w USA pod koniec miesiąca.
Ceny ropy naftowej w górę
W ostatnim czasie ceny ropy znalazły się pod presją w związku z wystosowaniem żądania władz USA do krajów OPEC+ wyższych poziomów produkcji. Wszystko po to, żeby obniżyć ceny ropy a tym samym pochodnej benzyny. Zdaniem doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego rządu USA planowana do tej pory ekspansja podaży nie wystarczy, aby zrównoważyć odbudowę popytu na ropę po pandemii koronawirusa.
To pokazuje, że sam OPEC+ jest obecnie w stanie znacznie zwiększyć podaż ropy naftowej, co oznacza, że ma siłę rynkową. Po drugie można wnioskować, że amerykańscy producenci ropy łupkowej mają mniejszy wpływ na rynek. Gdyby tak nie było, amerykański rząd po prostu wezwałby ich do wzmożenia wydobycia. Ciężko w tym momencie powiedzieć, czy żądania Stanów Zjednoczonych zostaną wzięte pod uwagę przez kartel oraz kraje z „plusa”. Cały czas czynnikiem ryzyka jest czwarta fala pandemii, która może zdusić popyt na ropę. W ostatnim czasie dochodzą na rynek informacje, że niektóre rafinerie w Azji zamówiły na wrzesień mniej ropy z Arabii Saudyjskiej, niż oczekiwano.
Techniczny opór na 4,5930 – 4,60 (mowa o EUR/PLN) jest cały czas poziomem, który rynek nie jest w stanie przełamać. Ryzyko polityczne od wczoraj oczywiście nie ustąpiło, co w przypadku wzrostów na głównej parze walutowej, może ograniczać potencjał aprecjacyjny złotego. Dziś poznamy dane z Polski na temat zatrudnienia oraz wynagrodzenia. Oczekiwania pokazują spadek tych wartości w relacji do poprzednich odczytów.
Czytaj też:
Inflacja w USA spowalnia. Złoty traci na zamieszaniu politycznym