Polacy nie chcą się „dusić” w pracy. Nietypowy skutek pandemii

Polacy nie chcą się „dusić” w pracy. Nietypowy skutek pandemii

Praca
Praca
Przez ostatnich kilkanaście miesięcy Polacy raczej trzymali się swoich stanowisk pracy, bo przyszłość byłą niepewna. Okazało się, że nasza gospodarka dobrze przeszła przez kolejne fale koronawirusa i można śmiało szukać dla siebie nowego miejsca.

Od marca tego roku rośnie armia Amerykanów, którzy wypowiedzieli umowę o pracę i przeszli do nowej firmy. W kwietniu wymówienie złożyły 4 mln Amerykanów, wynik za czerwiec był niewiele mniejszy. Ten proces zyskał już nazwę: Great Resignation, czyli Wielka Rezygnacja z Pracy. Pisze o tym „Rzeczpospolita”.

Każdy odchodzący ma ku temu swój własny powód: brak satysfakcji, konflikt personalny, znudzenia dotychczasowymi obowiązkami czy zbyt niskie wynagrodzenie. W wielu przypadkach katalizatorem okazał się jednak koronawirus. W życiu jednych doprowadził do przewartościowania pewnych spraw, a więc ludzie zrozumieli, że nie chcą podporządkowywać życia pracy i potrzebują stanowiska, które pozwoli im więcej czasu spędzać z rodziną. Innym tak spodobała się praca zdalna, że gdy przełożony wyznaczył datę powrotu do biura, zareagowali złożeniem wypowiedzenia.

Czy z podobną falą rezygnacji będą się mierzyć również polscy pracodawcy?

Pandemia przebudowała nasze myślenie o pracy

Magdalena Warzybok, szefowa polskiego oddziału firmy doradczej Kincentric, również dostrzega zniechęcenie pracowników przymusowym powrotem do biur. Traktują to jako przejaw nieufności pracodawcy i przełożonego, co może dodatkowo zachęcić do odejścia.

Wraz z rosnącym potencjałem rynku pracy, specjaliści i menedżerowie bardziej surowo oceniają swoich pracodawców, zwiększając oczekiwania wobec nich w zakresie płac, ale również możliwości rozwoju, atmosfery pracy czy work-life balance – twierdzi z kolei Agnieszka Wójcik, menedżer ds. badań rynkowych w firmie rekrutacyjnej Antal.

W wielu polskich firmach przyjęło się, że podwyżkę można dostać tylko w sytuacji „ostatecznej”, a więc po tym, jak pracownik poinformuje pracodawcę o woli odejścia. Prowadzone wcześniej negocjacje nie prowadzą do pozytywnego dla pracownika rozwiązania, bo wciąż słyszy, że teraz nie ma pieniędzy na podwyżki, może kiedyś. Nauczeni tymi doświadczeniami pracownicy wiedzą, że najlepszym momentem do podniesienia wynagrodzenie jest albo moment złożenia wypowiedzenia (które da się jeszcze cofnąć), albo negocjowanie z nowym potencjalnym pracodawcą. Dopóki w firmach obce będzie negocjowanie podwyżek w trakcie pracy, rotacja raczej się nie zmieni.

Tym bardziej, że rynek pracy w wielu obszarach wyraźnie faworyzuje pracowników. Ogromne zapotrzebowanie jest w branży budowlanej, obsłudze klientów, ale też w biurach, gdzie potrzebni są zarówno początkujący, jak i specjaliści.

Czytaj też:
Specjalista nie schyli się po wynagrodzenie sprzed pandemii. Firmy nie mają wyboru, podnoszą pensje

Opracowała:
Źródło: Rzeczpospolita