Ponad 50 znanych na całym świecie marek nadal prowadzi interesy w Rosji. Są wśród nich Airbus, ING, Philips, Siemens Healthineers, Pfizer, Johnson&Johnson, Auchan, Nestle, Danone… Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy ma najwyraźniej dosyć komentarzy biur prasowych tych firm, w których wyjaśniają one „konieczność” pozostawania w Rosji (np. koncerny farmaceutyczne mówią o potrzebie dostarczania rosyjskim pacjentom leków) i zaapelowało o bojkot tych marek przez klientów na Zachodzie.
„Międzynarodowe firmy, które nadal działają w Rosji, bezpośrednio finansują rosyjskie zbrodnie wojenne i ludobójstwo Ukraińców” – oświadczył szef MSZ Dmytro Kułeba, cytowany przez swój resort.
W mediach społecznościowych MSZ przedstawił loga 50 firm z Europy i Ameryki Północnej, które – według stanu z 2 listopada – wciąż działają w Rosji.
„Podatki w Rosji = zgony na Ukrainie” – przekonuje ukraiński resort.
Exodus zagranicznych firm rozpoczął się zaraz po wybuchu wojny
Zaraz po wybuchu wojny zagraniczne korporacje musiały podjąć decyzję, czy działać w Rosji czy jednak zrezygnować z tego rynku. Kilkaset znanych na całym świecie firm najpierw zawiesiło działalność, a później, gdy stało się jasne, że wojna szybko się nie zakończy, wyszły na dobre z rosyjskiego rynku. Zamknięcie działalności w tak krótkim czasie wiązało się dla nich z poważnymi stratami, więc większość szukała lokalnych firm, które odkupią od nich linie produkcyjne, zapasy materiałów, punkty usługowe.
W efekcie tych działań Rosjanie nie kupią już zachodnich i japońskich samochodów, nie obejrzą w kinach amerykańskich filmów, nie kupią ubrań i kosmetyków produkowanych przez europejskie marki. Z Moskwy i Sankt Petersburga zniknęły szyldy międzynarodowych korporacji prawniczych i konsultingowych.
Czytaj też:
JYSK wychodzi z Rosji. Na zawszeCzytaj też:
Koniec muzyki dla Rosjan. Sony Music wycofuje się z kraju