Narciarstwo tylko jednodniowe. To będzie bardzo zły sezon w górach

Narciarstwo tylko jednodniowe. To będzie bardzo zły sezon w górach

Stok narciarski
Stok narciarski Źródło:Shutterstock / Nataliya Nazarova
Zaczęła się walka o uratowanie sezonu narciarskiego i wypoczynkowego w górach. Organizatorzy turystyki już robią, co mogą, ale wobec decyzji rządu o obostrzeniach, będzie im bardzo trudno odnieść choć częściowy sukces.

To może być bardzo zły sezon w górach lub nawet będzie, jak przewiduje wielu ekspertów. Co prawda rząd zgodził się na otwarcie stoków i wyciągów zimą, ale stoi na twardym stanowisku co do hoteli, kwater i pensjonatów, te pozostaną zamknięte. Nie będzie ferii wyjazdowych (cały kraj ma mieć ferie w jednym terminie), miejsca noclegowe pozostaną zamknięte, tak samo jak lokalna gastronomia.

Narciarstwo tylko jednodniowe

To oznacza, że tak naprawdę dopuszczalne będzie tylko narciarstwo jednodniowe. Będzie można pojechać na narty, ale już zostać na kilka dni nie. Według branży turystycznej to katastrofa, bo w góry ściągną tylko najbliżej mieszkający amatorzy sportu i wypoczynku. Nie ma mowy o tym, żeby w polskie Karpaty i Sudety przyjechali mieszkańcy północnej Polski, a nawet środkowej – z Poznania, Łodzi czy Warszawy. Ci wybiorą wyjazdy do Austrii czy Czech, jak przewidują eksperci, bo tam (prawdopodobnie) wolno będzie nocować.

– Protokół sanitarny wypracowany wspólnie z branżą narciarską został zaakceptowany przez Główny Inspektorat Sanitarny –powiedział niedawno wicepremier Jarosław Gowin. Jednak związane z tymi słowami decyzje nie uspokajają organizatorów turystyki, właścicieli ośrodków narciarskich, hoteli, pensjonatów, kwater, szkółek narciarskich i całej gastronomii.

„To nie będzie dobry sezon”

„Rzeczpospolita”, która przyjrzała się tematowi, cytuje Sylwię Groszek z Polskich Stacji Narciarskich i Turystycznych: – Czekamy teraz na wytyczne głównego inspektora sanitarnego. Potem ruszymy do przygotowań, choć już wiadomo, że to nie będzie dobry sezon.

Burmistrz Szczawnicy Grzegorz Niezgoda przewiduje, że dominować będzie narciarstwo weekendowe i jednodniowe, a spadek liczby turystów sięgnie 40 proc. Z kolei Tomasz Bujok, burmistrz Wisły, zapowiada w dzienniku walkę o sezon, bo chociażby w jego mieście z turystyki utrzymuje się 80 proc. mieszkańców.

Rekomendacje są i będą. Tylko czy ktoś przyjedzie?

Przygotowywane są rekomendacje dla ośrodków narciarskich. Dla przykładu Związek Przedsiębiorców i Pracodawców zaleca przebywanie w wagonach/gondolach/kanapach kolejki krzesełkowej w rękawicach, maskach lub kominiarkach. W tych miejscach powinno zostać utrzymane zajęcie do 75 proc. powierzchni. Odległość między narciarzami w kolejkach nie powinna być mniejsza niż 1,5 metra. Rekomendacja dotyczy także wydłużenia godzin działania stoków.

Tyle tylko, że narciarze zwykle tak właśnie się zachowują. Mają twarze osłonięte, odległość zachowują, nawet bez pandemii. Wątpliwe jest jednak, by przyjechali w góry na dłużej, skoro nie będą mieli jak zanocować. A narciarze przyjeżdżający na pojedyncze dni nie uratują sezonu.

Czytaj też:
Zamieszanie wokół stoków narciarskich. „Wicepremier rekomendował zamknięcie”, czy „Były i będą otwarte”?